FORUM-NURAS
Froum dla nurkujących i nie tylko ...

OPOWIADANIA NURKOWE - Wspomnienia z Dahab

dariusznow - 28-07-2016, 18:26
Temat postu: Wspomnienia z Dahab
Jeśli będzie komu czytać, będzie ciąg dalszy

Dahab :gra:

Przygotowania trwały bardzo długo. Planowałem ten wyjazd praktycznie już wracając w ub. roku z Wadi – tak mam i to trzyma człowieka przy nadziei, ważne, aby nie było pustki w planach i marzeniach. Ale o tych planach przy innej okazji.
W czasie podróży niewiele się działo, choć na lotnisku miałem miłe zdarzenie. W czasie zdawania bagażu okazało się, że mam 1,8 kg ponad 20. No i „pigi” za ladą była nieugięta. Nie wiem chyba linie na nich naciskają żeby kasować za nadbagaż. W takim razie, jeśli ktoś ma mniej to powinni zwracać kasę… Oczywiście miałem „wyjście awaryjne” i już chciałem odejść i się przepakować, gdy ze stanowiska obok usłyszałem chłopaka, który zapytał „pigi” czy nie mogłaby policzyć razem ich i mojego bagażu, bo oni (był z dziewczyną) mają niedowagę a zwrotu nie dostaną 

Po łaskawym „niech będzie” przeszedłem do ich stanowiska i wspólnie dokonaliśmy odprawy.
Wylewnie dziękowałem i uratowałem 80 zł. Okazało się, że oni również do Dahab i też na własna rękę popływać na deskach. Znalazł się, więc wspólny temat – windsurfing.
Po kontroli bagażu każdy poszedł swoją drogą, bo miejsca mięliśmy obok siebie. Bezcłowa mnie praktycznie nie interesowała, bo ceny już dawno pofiksowały. Kawka z automatu, napój i 0,5 whisky, jako lekarstwo i tyle.

Cały czas korespondencja z Aishą z Planet na temat transferu, bo mi znalazła taxi za 200 LE ( a więc można  tylko dla mnie jednego to trochę nie za tanio, ale teraz jak byliśmy w trójkę to bajka. Ale o transferze potem.
Kilka słów o locie, choć to mało przyjemna część urlopu. Tym bardziej, że zafundowali nam międzylądowanie w Katowicach, co o 1,5 h wydłużyło podróż, a i tak wolne miejsca były, choć nie za wiele.

Jak zwykle w samolocie przekrój naszego społeczeństwa? Ten, co lata do Egiptowa wie, co mam na myśli. Jedno dobre, że dzieciarni mało. Za to dwa rzędy za nami towarzystwo ze Śląska zachowujące się jak w pubie. Drinkowali ostro a jedna babka miała taki przeraźliwy śmiech, że aż w uszach świdrowało, za to druga śmiała się jak drwal z puszczy, do tego jakiś gostek im wtórował od czasu do czasu. Człowiek chciały się zdrzemnąć żeby czas szybciej zleciał, ale nie da się. Początkowo zawziąłem się w sobie, ale w końcu poprosiłem stewardessę, aby uciszyła towarzystwo. Pomogło na jakieś 10 min • Cóż robić, to tylko podróż, która do przyjemności nie należy, więc trzeba wytrzymać, wysadzić takich nie wysadzisz, a samemu też się środka transportu nie zmieni. Taki już los nas Polaków.

Co do obsługi to większość lotu zajmowała się sprzedażą. Chwilami miałem wrażenie, że jestem na jakimś podniebnym suku. Targali te wózki w tę i z powrotem, a w ludzi jakiś amok wstąpił. Kupowali to żarcie, pice i gorzałę, a nawet perfumy i kosmetyki. Do tego jeszcze zapachy z mikrofalówki przy podgrzewaniu pierogów, zapiekanek i innego badziewia. Dlaczego nie wprowadzić takich samych zasad jak w sklepikach szkolnych? Ja miałem dwie kanapki przygotowane przez żonkę, banana, jabłko i napój. Normalnie wypas, smacznie zdrowo, bez wzdęć i innych atrakcji…, Ale cóż, kijem rzeki nie zawrócisz…
Jeszcze jedno, co mnie zastanowiło, to dużo Rosjan. Na dworcu zachodnim już ich było sporo, potem na lotnisku. Coś dziwnego, że z Polski latają.

W czasie lotu nie było innego wyjścia jak zajęcie się lekturą. Prawie całą Angorę przetrawiłem. No i trochę rozmów z sąsiadami, bardzo sympatyczni, ale, co zrozumiałe, większość czasu zajmowali się sobą.
A, w Katowicach w czasie tankowania miałem fajnego wista ze stewardem. Nie wolno było poruszać się po samolocie, bo tankowanie, – jaki to ma wpływ? Zapytałem czy mogę do toalety, a w odpowiedzi tekst w stylu bardzo mi przykro, ale… No to odparłem, że jeszcze bardziej mu będzie przykro jak nie wytrzymam…. Zbystrzał jak rażony prądem i zdeklarował się, że od razu mnie poinformuję, gdy będzie taka możliwość. Oczywiście podziękowałem grzecznie z kamienną twarzą, a w środku mało się nie skręciłem ze śmiechu. Nie minęło 5 min jak podeszła do mnie jego koleżanka z zapytaniem czy to ja chciałem do toalety. Nie miałem już sumienia odpowiadać, że teraz to już do toalety nie, ale chciałbym miejsce zmienić…. Co dziwne tankowanie trwało nadal….

Bezpieczne lądowanie, oklaski i pospolite ruszenie. Na szczęści moi kompani wyznają zasadę, że bez nich autobusy i tak nie odjadą spod samolotu, więc wzięliśmy na luz.
W czasie oczekiwania na bagaże próbowałem się dodzwonić w sprawie transferu załatwionego przez Aishe. Niestety nigdzie nie mogłem się dodzwonić. Zasięg jest, ale jakiś komunikat po arabsku. Miałem doładowanie za 10LE, ale już oczy nie te. Do tego telefon się rozładował. Podłączyłem go do kompa żeby podładować. Wspólnymi siłami udało się zrobić doładowanie, ale efekt ten sam…

W międzyczasie kontrole paszportowe i odbiór walizy. Miałem jeszcze kupić fajki, ale bezcłowy gdzieś przegapiłem. Po wszystkich formalnościach biegiem do stoiska vodafon, a tam Rosjanki karty kupują. Gdy przyszła moja kolej poprosiłem o sprawdzenie, co jest z moim numerem, który mam od 5 lat, a ostatnio w lutym działał. Facet gmerał, gmerał w systemie i wypatrzył, że mój numer jest na jakiegoś Włocha i on nie może go aktywować. Z tego, co pamiętam to były czasy, że paszport nie był konieczny przy zakupie karty, tzn. wpisać coś trzeba było, ale pisali na pałę • teraz wyszło bokiem..

Zainwestowałem całe 30LE za nową kartę z 70 min rozmowy i 10Eur za net 3,5 Gb. Ale czasu zmarnowaliśmy. Po aktywacji telefonu nadal do Planet nie mogłem się dodzwonić, choć połączenie było.
Trzeba było się zabrać za organizowanie transferu na własną rękę, bo moi współtowarzysze podróży już się niecierpliwili, wcale się nie dziwię.
Prawie wszystkie autokary i busy odjechały, ludzi prawie wcale. Dzwonię więc do znajomej babki z miejscowego organizatora wycieczek z prośby by się zorientowała czy i za ile by nas ktoś zawiózł do Dahab. Zawsze to lepiej dać zarobić znajomym znajomych niż obcym…
Czekając na odzew sami uderzyliśmy w stronę postoju taxi. Zaczęło się 90 czy 80 Euro, ale nikt tym się nie zrażał. Chłopak tez nie w ciemię bity, nie pierwszy raz i umiał się targować. Przy 40 impas, ale w tym czasie zadzwoniła znajoma z info, że może podesłać taxi za 350Le, więc troszku drożej niż my wynegocjowaliśmy. Podziękowałem więc za fatygę. Już chcieli pakować nam walizy, ale zaraz po zakończeniu rozmowy (po polsku, więc nie kapowali) wkroczyłem do akcji. Tekst po arabsku „nie jestem głupi” zamurowało ich i powiedziałem, że możemy zapłacić po 10 Euro za osobę, a jak nie to ktoś po nas przyjedzie, tylko musimy poczekać. Święte oburzenie, machanie rękami, ale jak wzięliśmy się za walizy, aby odejść nastąpiła błyskawiczna zgoda. UWIELBIAM TO 
Pakowanie też ciekawe, ale są przygotowani na taką ewentualność. Auto osobowy Hyundai trzy duże i trzy małe walizy i trzech ludków. Na szczęście sprytny bagażnik na dachu i linka rozwiązały problem.
Wyciągnąłem po cukierku dla każdego z miejscowych, jako przypieczętowanie negocjacji i ruszyliśmy w drogę. A kierowca jak wyciągnął rękę po cuksa dostał jedynie przyklepanie w dłoń i powiedziałem, że cukierka dostanie w Dahab. Ale pozostali mieli ubaw, jak dzieci. Wszystko się zakończyło w wesołej atmosferze i zadowoleni ruszyliśmy w drogę nie przeczuwając, co nas jeszcze czeka po drodze.


jack-bielawa - 28-07-2016, 20:45

Cześć Darku

Kiedy byłeś?

dariusznow - 28-07-2016, 20:50

:aaa: he he he :)
do czego to dochodzi

byłem w październiku ub roku i zakochałem sie w tym miejscu :serce:

w tym roku powtórka - insz Allach :ping:

Ruda89 - 28-07-2016, 21:02

Chętna na ciąg dalszy ;)
P r o t - 28-07-2016, 21:55

Tak. Poproszę dalej. Jako, że właśnie wrócilem parę dni temu z Hurghady rozbawiły mnie Twoje obserwacje i spostrzeżenia z samolotu i sprzed lotniska :)
bell23 - 28-07-2016, 22:01

Ja też poproszę cd...:)
adamjoker - 29-07-2016, 09:50

Darek - nie daj się prosić. Pisz koniecznie. Co tam w Planecie słychać, jak tam Dahab, czy bardzo opustoszały? Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Suita - 29-07-2016, 11:19

Cześć Darku
Napisz proszę, czy dobrze zrozumiałem, że za 10 € / osoba przejechaliście w trójkę taxi z HRG do Dahab ?

tplatk - 29-07-2016, 11:33

Suita napisał/a:
Cześć Darku
Napisz proszę, czy dobrze zrozumiałem, że za 10 € / osoba przejechaliście w trójkę taxi z HRG do Dahab ?


Ja też poproszę o cd!

[ Dodano: 29-07-2016, 12:39 ]
Ja też poproszę o cd.

dariusznow - 29-07-2016, 11:52

Zaskoczyliście mnie bardzo miło :ping:
mam tego sporo.... oto cd

Jazda szła całkiem składnie, muzyczka arabska oczywiście trocha za głośno. Dwa punkty kontrole bez problemu, na jednym polcjant oddając paszporty powiedział „dziękuję”.
Po drugim punkcie kierowca zaczął kombinować. Przede wszystkim nie wiedział gdzie są nasze hotele. Ja mu mówiłem o Planet a moi towrzysze o Arabiji. Po drugim punkcie zatrzymał jakiegoś gostka, pogadali i mówi żebyśmy zmienili auto – przesiedli się. My oczywiście zgodnym churem że nie ma mowy. Ten drugi nie miał bagażnika i niby z jakiej racji? Zostało ok 40 km.

Widać było że kierowcy to nie w smak ale co miał robić. Jak wjechaliśmy do Dahab chłopak pokazał mu jak dojechać do jego hotelu. Oni wysiedli, a ja czekam na jazdę do Planet Divers. Kierowca na to, że do drugiego hotelu on się nie umawiał i mamy mu dopłacić 5 EUR. Na szczęście nie zapłaciliśmy tylko ja wziąłem od moich znajomych 20 EUR i miałem dołożyć 10 na miejscu (podstawowa zasada, uzgodnienia przed jazdą – zapłata po dojechaniu).

No i się zaczęły lamenty o gadanie. Cała recepcja z hotelu i ochrona się zeszli. Kierowca się upierał że nie pojedzie więc chłopak (nie zapytałem ich nawet o imiona, albo zapomniałem…wink wziął swoje 20EUR i moje 5 dał kierowcy i poszliśmy do hotelu – te 5 potrącił mu na przejazd do Planet 

Charakterny gostek i stanowczy. Kierowca też wpadł do recepcji, zaczęły się kolejne lamenty i w końcu powiedział, że mnie zawiezie, ale już rozeźnony jak nie wiem. Najgorsze jest to że łgał w żywe oczy, bo od początku była mowa o dwóch miejacach w Dahab. Pewnie nie wiedział gdzie ten Planet i kombinował, ale 25 Eur wziął. Po ok 20 min skapitulował, bo ochrona go wyprowadziła na zewnątrz i wezwali policję. Drugi gostek z ochrony zatrzymał pickupa pogadał i za 20 LE dojechałem do Planet. Kierowca i pasażerowie bardzo mili byli, pogadaliśmy trochę, życzyli fajnego pobytu, po prostu normalnie, a tamten pultacz niech sobie pluje w brodę.

Spokój cisza dookoła, CN zamknięte ale kanałami z CN na czuja znalazłem hotel i recepcję. Pokój oczywiście czaekał. Niewielki, skromny, ale widać, że po generalnym remoncie.
Cała ta sytuacja podniosła mi ciśnienie na tyle, że nawet nie myślałem o spaniu. Po drodze widziałe typowy arabski cafeshop z shiszarnią. Poza tym trzeba było jakimś przyjemnym akcentem zakończyć dzień podróży…

Rozpakowalem to, co konieczne, prysznic, przebranie i w miasto. Bardzo sympatyczne wrażenie zrobił na mnie ten nadmorski bulwar. Pospacerowałem i zapytałem o drogę do kawiarni (no to dołożyłem nie kawiarnia tylko egipski cafeshop dla Egipcjan i takich skrzywionych jak ja…wink

Spacerowało się bardzo przyjemnie. Temp ok 28C – godz ok 23 ale nie czuło się tego. Shisha nigdzie tak nie smakuje jak w takich miejscach. Do tego wziąłem kawę, mocna i pyszna, dla mnie nawet za mocna, smakowała jak u czarownicy w Hurghadzie, jedyną różnicę stanowiła cena…. Ale to takie moje subiektywne odczucie, może pod wpływem uroku chwili.
Przsiedziałem tam ponad godzinę delektując się smakami, zapachami, odgłosami, widokiem nieba i zerkając na TV z jakimś filmem akcji – amerykańskim 

Te wpomnienia wczorajszego dnia tak mnie zmotywowały, że spakowałem kompa i siedzą teraz w cofeshopie o wdzięcznej nazwie El Asdkaa i piszę dalej. Shiska obok się dymi a kawa się gotuje, jak dodam do tego, że przed chwilą wciągnąłem, co prawda małą, ale porcję koszeri to śmiało mogę powiedzieć, że urlopuję na całego. Co do nurków to średnio dzisiaj było, jak na moje możliwości i potrzeby to stanowczo za krótko. No bo jeśli wychodzę z połową powietrza w butli to nie za ciekawie. Mam nadzieję, że jutro zmienią grupy adekwatnie do możliwości…

Nie zebym się puszył, ale ważnym dla mnie jest aby wykorzystać ten cas pod wodą. Było nas dwóch zużywających dużo mniej niż dwaj pozostali.
Ale wracając do wczorajszego dnia to do pokoju wróciłem ok 1,00 dokończyłem rozpakowanie, nastawiłem budzik na 6,00 i… z godzinę jeszcze nie mogłem usnąć. Pewnie ta kawa mnie tak trzymała..

Mimo późnego powrotu obudziłem się ok 5,00, raczej obudził mnie – wiadomo kto…. Allah agbar….
Jakiś dziwny był, ale fajny, tym bardziej, że jeszcze do 6,00 udało się pokimać 
Kilkanaście minut po 6 siedziałem w zatoce Akaba snurkując troszkę. Nic ciekawego nie było więc zrobiłem sobie spacer bulwarem w przeciwną stronę niż wczoraj. Zakończyłem w okolcy rafy Garden. Na rafę się nie pchałem, bo było trochę wiatru i fale więc nie było sensu ryzykować. Tym bardziej, że ok 9,00 pierwszy nurek miał być.

O nurkach za bardzo nie będę się rozpisywał, bo więcej było przygotowań, sprawdzania sprzętu niż nurkowania. Tym bardziej, że jeden z nas (było nas 4 i przewodnik, wszyscy Polacy i przewodnik Mohamud poskojęzyczny ) starszy gościu po pół godzinie wyżarł powietrze i na dodatek miał za mało obciążenia i go wywalało na powierzchnię. Mnie tradycyjnie maski parowały, ale zawsze tak mam po dłuższej przerwie…

Za to drugi nurek o wiele ciekawszy. Na początek ośmiornica, z którą się trochę pobawiłem i fanny filmik zrobiłem. Troche rybek było, dwie fajne ławice drobiazgu i anemonki obok których była druga osmiornica – kolejny fajny filmik 

Po nurkach rozsadek nakazywał się przespać, ale jak to zwykle u mnie szkoda czasu. Posnułem się trochę po okolicy, powalczyłem z internetem, marnie działa w pokoju, pogrzebałem przy sprzęcie i rozpytywałem miejscowych gdzie warto pójść aby poczuć prawdziwie synajski klimat. No i sporo czasu spędziłem w pokoju- z wiadomych względów, no i popisałem trochę, a to wbrew pozorom sporo czasu zajmuje…

Gdy słońce już zbyt mocno nie operowało zrobiłem mały zapas wody i pokrzepiony sokiem z guawy ruszyłem w miasto czyli tam, gdzie miejszkają miejscowi.
Zadwkowe rozmówki, chwalenie Dahabu i ludzi, szklaneczka asabu i rozpoznanie okolicy.
Praktycznie obok cofeshopu wypatrzyłem koszerai i bez zastanowienia wciągnąłem małą porcję.
Potem shiska i kawka oczywiście.

No i mamy 20,05 temperatura bardzo przyjemna, atmosfera również. Miejscowi bardzo mili i przyjaźnie nastawieni. Diametralnie inaczej niż w Hurghadzie. Nie spodziewałem się takiej postawy, tym bardzej po wczorajszych doświadczeniach z kierowcą…
Rano w czasie kąpieli wpadłem na genialny pomysł.
Wiele restauracji i kawiarni jest położona przy samym morzu. Mają wystawione stoliki i leżaki na plaży kilka metrów od wody. Pomny doświadczeń z safari i spania na otwartym pokładzie postanowiłem spać na takim leżaku 

Wypytałem w CN i w kawiarence należącej do komplesu Planet (CN, hotel, sklep, restauracja i kawiarnia) mogę bez problemu się kimnąć. Jest bardzo sucho i mam nadzieję, że nocami mój pokój będzie pusty, a nad ranem nie będzie wilgoci na zewnątrz.

Taki plan na dzisiaj.



[ Dodano: 29-07-2016, 12:55 ]
Suita napisał/a:
Cześć Darku
Napisz proszę, czy dobrze zrozumiałem, że za 10 € / osoba przejechaliście w trójkę taxi z HRG do Dahab ?


To chyba wodolotem - kursował takowy z Hurgh do Sharm

My jechalismy taxi za ok40EUR wiec na osobe 13 lotniska w Sharm

ale taxi nie okazał sie uczciwy, jako jedyny w czasie tego wyjazdu..... :((:

[ Dodano: 29-07-2016, 18:12 ]
tu spedzałem wieczory





co do ceny za przejazd do Dahab z lotniska to było 30 EUR :)

filmiki można zobaczyc tutaj

https://www.youtube.com/r...sp=SADqAwA%253D

Piotr B. - 31-07-2016, 10:59

Dareczku, jak zwykle: z prawdziwą przyjemnością czytam Twoje słowa. Pozdrawiam!
dariusznow - 31-07-2016, 15:30

Dzięki Piotrze :beer3:

Jeśli czytacie to w poniedziałek postaram sie wrzucić kolejną część :ok2:

[ Dodano: 01-08-2016, 12:57 ]
3
No i plan się powiódł w 100% 
Jednak spanie w tym klimacie „ pod gołym niebem” to jest to, co misie lubią najbardziej…
Praktykowałem to na każdym safari nurkowym.



Na statku dochodziło jeszcze poczucie klaustrofobii w kajucie i powiedzmy sobie bez ogródek nie zawsze miłe warunki i zapachy wewnątrz, no i duchota, nawet jak klimatyzacja była, to albo działała za słabo albo za mocno…



A na powietrzu, rozgwieżdżone niebo nad głową, lekka bryza od morza, cisza zkłócana jednostajnym szumem fal i zapach morza, który może nie każdemu przypada do gustu, ale ja go lubię bardzo.
Organizacyjnie moje posłanie było bardzo proste do zainstalowania. W kawiarni vis a vis naszego CN stoją rozlozone leżaki (drewniane ale w bdb stanie) z jak się okazlao bardzo wygodnymi materacami, nie to co to hotelowe badziewie. Stoją one na ok 0,5 skarpie dosłownie 3m od morza. Normalnie bajka. Z pokoju zabrałem jedynie ręcznik jako prześcieradło i lekki pled, który jest na wyposażeniu pokoju. Godzina była ok północy więc w kawiarni pustki totalne.


Moja sypialnia :)


Większośc restauracji i kafejek o tej porze jest już nieczynne, co nie oznacza, że zamknięte. Można spokojnie wejść do środka, posiedzieć, poleżeć, pokimać. Jak ktoś z miejscowych jest na miejscu to z pewnością nie wyprosi, raczej jeśli podejdzie, to po to by zagadać, dotrzymać towarzystwa. Normalnie pełna zwoboda i wolność, oczywiście pod warunkiem, że się zachowujemy jak przystało na cywilizowanych ludzi. Szczerze mówiąc, to pijanych, ani rozrabiaków tu jeszcze nie widziałem i mam nadzieję nie zobaczę. Jeśli ludzie drinkują, to raczej z kulturą we własnym towarzystwie i z rozsądkiem. Jakże to inna i miła atmosfera w porównaniu z chociażby hurgadzkimi hotelami. Jeżeli ktoś chce odpocząć w ciszy i spokoju z dala od podchmielonych rusków, Polaków czy angoli to jest to idealne miejsce. Atmosfera tutaj jest dokładnym zaprzeczeniem opinii ferowanych przez nasze media, MSZ i wielu forumowiczów. Zapewne najbardziej zatwardzieli mi nie uwierzą, ale to ich problem jak zwalczyć swój syndom niewiernego Tomasza. Najprostrze rozwiązanie za wzorem tego świetego – przyjechać i się przekonać .


Osobiście jestem zauroczony tym miejscem, podobnie jak kilka lat temu Bechsafari w Marsa. Tam jeszcze dochodziła fantastyczna kwatera w beduińskim bungalowie i łóżko z moskitierą oraz izolacja od otoczenia.



Ale tu również wystarczy odejść kilkaset metrów od głównego pasażu i jesteśmy w innym świecie, coś jak Dahar w Hurghadzie, ale wiele lat temu.
Ale wróćmy do technicznych aspektów mojej miejscówki do spania. Początkowo, gdzieś do g.2,00 nie było potrzeby nawet się przykrywać. Warunki temperaturowe wręcz idealne. Później wystarczyło skorzystać z pleda i dalej było super. Usypiający szum morza i wszechobecna cisza powodowało, że sen przychodził szybko i miło. Jedyny incydent jaki zanotowlem w nocy to kocia rozruba. Może kocia kłótnia małżeńska… Ale trwało to krotko i z ponownym zaśnięciem nie miałem najmniejszego problemu.
Z objęc morfeusza wyrwał mnie znany mi już kolega muzein. Ale to całkiem sympatyczna pobudka  choć pora… ale na urlopie szkoda czasu na spanie… No i dzięki niemu jest okazja podziwiać wschód słońca, który dla mnie w tych rejonach nierozerwalnie kojarzy się ze starożytnością i kultem Ra w różnych postaciach i odmianach. Jest coś magicznego w tej wynurzającej się „z nikąd” tarczy, która codziennie występuje w towarzystwie innych barw. Co prawda dzisiejszy wschód nie należał do zpierających dech w piersiach, ale magia była. Udało mi się jeszcze chwilę kimnąć, ale pobudzone ciepłymi promieniami słońca do akcji przystąpiły… muchy. Niestety ich przysłowiowe natręctwo nie pozwoliło na dalsze leniuchowanie. Ale nie mam do nich najmniejszych pretensji, wręcz przciwnie, zmotywowały mnie do działania, co poskutkowało bardzo miłym spotkaniem, choć trudno tu się dopatrywać bezpośredniego związku przyczynowo-skutkowego z natręctwem much.
Ale po kolei.
Jak wspomniałem dzięki muchom dzień rozpocząłem dosyć wcześnie, przed 6,00. A w tej chwili nie ma tu przesunięcia czasowego. Zmieni się to po zmianie u nasz czasu na zimowy. Zresztą budzik i tak miałem ustawiony na tę godzinę.
Trzeba było się z lekka ogarnąć i po śniadaniu poszedłem w kierunku rafy El garden zaopatrzony jedynie w maskę z rurką i płetwy.ia
Aby urozmaicić spacer nie szedłem nadmorskim bulwarem ale ulicami równoległymi do morza ale ok 50-100 m od pasażu. Tak już mam że bardzo szybko mnie mierzi widok knajpek i kafejek dla turystów, choć niektóre są bardzo ładnie i pomysłowo urządzone, inne tylko pomysłowo, no i te pozostałe…
A kilkadziesiąt metrów dalej płynie sobie codzienne życie ( nie można tu użyć często spotykanego określenia „tętni” czy „pulsuje” bo tu zycie sobie raczej „płynie” lub się sączy w bardzo indywidualnym dla każdego tempie). Dla wielu turystów takie miejsca są synonimem syfu, brudu, smrodu itd. Itp. Tacy więc niech lepiej pozostaną w hotelach wśród zapachu jedzenia, kazidła i środków dezyfekcji a spacery niech lepiiej ograniczą do sklepów z ziołami, perfumerii, kawiarni i shisarni. Wrócą zadowoleni i wypoczęci, będą mieli co opowiadać i pokazywać na zdjęciach znajomym. Nie będą za to mieli powodów do utyskiwań na to jaki to bajzel oglądali i jaki smród wąchali…

http://fmix.pl/album/123698/dahab-1/1

Za to mnie podobni, z lekka wypaczeni na puncie Egiptu będą mogli sobie spokojnie eksplorować różnorakie zakątki, gdzie wydaje się, że czas się zatrzymał, czas nie biegnie, a sączy się między palcami. Cała sztuka aby umieć zauważać to, co jest pozytywne w takich rejonach a nie to co większości rzuca się w oczy. Podobnie z zapachami. Czyż nie lepiej skoncentrować swoje nozdrza na wydobywającym się z ulicznego pieca zapachu ciepłej słodyczy w czasie wypieiku kokosowych ciasteczek? U nas w piekarni też ładnie pachnie (przeważnie) ale nijak się to ma do tej kakafoni w pełni naturalnych zapachów. Do tego często dym wydobywający się z rozżarzonych węgli. No i nie jest to ani nasz śląski, ani ukraiński węgiel… i jeszcze jeden aspekt trywialnego by się wydawało zajęcia jakim jest wypiek ciasteczek. Sprawność i doświadczenie młodego chłopaczka, który mimo prymitywnego węglowego pieca nie dopuszcza do tego, aby któreś z ciasteczek się przypaliło. Przyglądałem mu się dosyć długo i nie chcę tu nadużywać słów typu „magia” czy „cuda” ale było coś hipnotyzującego w tych jego ruchach. A może to po prostu pozostałości azotu tak na mnie zadziałały… A trzeba zobaczyć żeby zrozumieć…
Miałem cholerną ochotę na takie gorące słodkości, ale nie wziąłem ze sobą kaski, a chłopak się nie domyślił aby poczęstować zapatrzonego w jego pracę turystę. A może był tak zaabsorbowany swoim zajęciem, że nie zwracal uwagi na otoczenie? Mam niedaleko, z pewnością spróbuję jego wypieków.


No, poniosło mnie troszku, a przecież najważniejsze wydarzenie dnia jeszcze przede mną.
Z jednego z podwórek wynurzyło się stadko owiec, przy którym się na chwilę zatrzymałem żeby zrobić jakieś fotki,



i całe szczęście, bo przy tym stadku minęla mnie para młodych ludzi z dubeltowym wózkiem w którym siedziało sobie spokojnie dwóch maluszków. A najciekawsze w tym wszystkim było to, że rozmawiali po polsku. Oczywiście zagadnąłem ich święcie przekonany, że to kolejni turyści, fani nurkowania lub kita.

Jakież było moje zdziwienie gdy dowiedziałem się, że przyjechali tu na miesiąc i mieszkają w prywatnym domu, który jest własnościa ich brata. No, takiego spotkania to się nie spodziewałem. Zamurowało mnie z wrażenia i wewnętrznej radości.

Przyssalem się do nich jak turystyczna pijawka i zarzucałem lawiną pytań. Odniosłem wrażenie, że nie mają nic przeciwko więc spacerowaliśmy ponad godzinę rozmawiając o życiu tutaj i ich przygodzie z Dahab. Dzieci w tym czasie jak by nie było. Siedziały sobie cichutko w spacerówce z lekka przysypiając.



[ Dodano: 01-08-2016, 13:11 ]


fotka z Beachsafari, której zapomniałem wkleić a edytowanie postu nie działa nawet po 12 min a nie po 120 :) , ale trudno


ciekwa jestem kto czyta jeszcze....

Suita - 02-08-2016, 09:56

Bardzo fajny i empatyczny opis, niezmiernie podoba mi się, że masz umiejętność chłonięcia klimatu miejsca, w którym jesteś - to teraz rzadkość. Pamiętam czasy, kiedy jeździliśmy bez dzieciaków...często spaliśmy na pokładzie, albo na plaży...pływanie z rurką o wschodize słońca, kiedy morze jest jeszcze tak spokojne i gładkie jak jezioro... może jak jeszcze troszkę podrosną spróbuję zafundować im taką atrakcję...kto wie, a nuż się spodoba :-)
Piotr B. - 02-08-2016, 10:41

Popieram mojego Szanownego przedmówcę - tekst o dużej sile ekspresji. Aż miło robi się na duszy czytają Twoje słowa. Kurcze... chyba rzucę wszytko w diabły, wsiądę w samolot i do Egiptu :)
dariusznow - 02-08-2016, 13:43

Piotr B. napisał/a:
Popieram mojego Szanownego przedmówcę - tekst o dużej sile ekspresji. Aż miło robi się na duszy czytają Twoje słowa. Kurcze... chyba rzucę wszytko w diabły, wsiądę w samolot i do Egiptu :)


Dzięki, mam tego sporo z różnych miejsc, ale nie chcę zanudzać...
:spoko:
Co do lotu to Swiss 15-10 są jeszcze miejsca :readmore:

tplatk - 02-08-2016, 17:23

dariusznow napisał/a:
Piotr B. napisał/a:
Popieram mojego Szanownego przedmówcę - tekst o dużej sile ekspresji. Aż miło robi się na duszy czytają Twoje słowa. Kurcze... chyba rzucę wszytko w diabły, wsiądę w samolot i do Egiptu :)


Dzięki, mam tego sporo z różnych miejsc, ale nie chcę zanudzać...
:spoko:
Co do lotu to Swiss 15-10 są jeszcze miejsca :readmore:



a pozanudzaj jeszcze trochę, por favor, please.

dariusznow - 03-08-2016, 08:33

Skoro czytacie to jedziemy dalej :auto;

Tu zabrakło części tekstu. :buuu:
Poszukam w oryginałach i postaram się uzupełnić

Po miłym spotkaniu z Polakami Maćkiem i Karoliną zostałem przez nich zaproszony do ich domu na herbatkę i pogaduchy.
Odprowadziłem ich do bramy i strałem się zapamietać to miejsce. Z pozoru nie było to trudne, ale pozory mylą....

Okazało się że ich dom sąsiaduje z ogromną willą jakiegoś Greka




Byłem zauroczony ich domem
Nie przepychem czy bogactwem, ale funkcjonalnością i pomysłowością w urządzeniu. Z każdego zakątka domu czy ogrodka (są trzy) wylewa się domowe ciepło i taka po prostu swojskość. Jak mi pozwola, to napiszę więcej, a może fotki zrobie. Póki co nie chcę się pchać z butami (klapkami) w czyjąś prywatność.
Dzieci, dwóch chłopcow wg mnie poniżej roku wręcz idealni. Rodzice oczywiście twierdzą, że sa bardzo absorbujący, ale widać po nich na pierwszy rzut oka miłość do bliźniaków. Ok godziny zjąłem się jednym z nich, co sprawiło mi nieukrywaną przyjemność, bo malec był chętny do współpracy, nie przejawiał oznak strachu przed nową twarzą i był żywotnie zainteresowany każdą nową rzeczą, jaką mu podsuwałem. Karolina pozwoliła mi nawet na karmienie z butelki. Własciwie to był jakiś napoj, ale zawsze… Pierwsze nauki do roli dziadka ??? Pozostawmy to na razie w zawieszeniu…

Maciek w międzyczasie przygotował beduińska herbatkę, na którą przepis i nauki parzenia otrzymał od oryginalnych Beduinów, których pieszczotliwie nazywa „beduboys”. Herbata oczywiście mega smaczna i mega słodka, ale to oczywiście kwestia proporcji.
Gadaliśmy dosyć długo w przyjemnym cieniu drzew w ogrodzie, pomimo, że słońce już ostro operowało. Genialne mają te rozwiązania przestrzeni mieszkalnej, gdzie zaciera się granica pomiędzy mieszkaniem a ogrodem, gdzie wszystko jest stworzone po to by ułatwić i umilić człowiekowi życie na nie dla blichtru i na pokaz…
Chętnie tam wrócę, gdyż otrzymałem zaproszenie na następną wizytę. Wymieniliśmy się telefonami (numerami telefonów oczywiście) Co dziwne, też tu używają starych noki a nie jakichś smatrfonów.
Przyobiecali mi też że dadzą znać jak będą u nich beduboysi. Już się nie mogę doczekać tego spotkania… Może się też uda wyskoczyć na pustynię na herbatkę do Beduinów…


4
Muszę troszkę podkręcić tempo pisania, bo mi się robia co raz większe zaległości. Niestety pisze się o wiele dłużej niż przeżywa, przynajmniej mnie.
Wczorajszy dzień przebiegał już lakonicznie, bez fajerwerków czy nieprzewidzianych zdarzeń.
Na snurki wczoraj nie było szans, gdyż wiało i fale duże były, a i odpocząć od wody trzeba przed nurkowaniem na canyonie.

Wróciłem do pokoju, zacząłem oglądać jakiś film i padłem jak przysłowiowa kawka.
Chyba wszystkie zaległości nadrobiłem z ostatnich dni, bo się obudziłem ok 21,00.
Zastanawiałem się czy warto ruszać się na miasto, ale jak nie to co mam robić? Usnąc raczej nie ma szans, a przede wszystkim nie przyjechałem tu spać. Szybki prysznic na obudzenie i w rejs.
Ciągle poznaje nowe zakątki tego miasteczka i co raz bardziej się orientuję gdzie, co i jak. Ale tak sobie planuję (na bieżąco) trasę aby zakończyć w „swoim” cafeshopie.


Już jestem rozpoznawalny, choć Naser przyniósł mi ostatnio herbatę zamiast kawy i to herbatę w woreczku, wstydziłby się…
Dodatkowo wziąłem sobie (okazało się że mają tam różne przekąski i kurczaki. Przypadła mi go gustu chyba Mallawa (sprawdzę) się to nazywa.


Ciasto podobne do naszego naleśnikowego, grubsze niż naleśnik podawane z serem lub miodem. Bardzo smaczne było i lekko strawne, a pora już późna.

Spanie oczywiście nad morzem pod księżycem. Okazuje się że te lezaki są praktycznie przy samym morzu, ok 1,5 m powyżej tafli wody. Zrobię fotkę.
Z zaśnięciem spore problemy miałem, co nie dziwne. Trochę się wierciłem, trochę pisałe, słuchałem adiobooka, muzyki, nic nie pomagało Ok 2,30 kimnąłem wreszcie, ale o 4,12 (doskonale pamiętam…) przypomniał o sobie wiadomo kto. Dzisiaj piątek więc być może wcześniej się wszystko zaczyna. Za wiele nie pospałem tej nocy. O 6,00 regularna pobudka, bo i muchy oczywiście przystąpiły do działania. Ale nie są takie straszne. Ktoś przed wyjazdem straszył mnie komarami. A tu nie uświadczysz ani sztuki, i niech tak zostanie…
Na rozruch ruszyłem nad morzem aby odnaleźć dom gdzie mieszka Maciek z Karoliną. Łaziłem w tę i z powrotem i nie mogłem odnaleźć tej metalowej, czarnej bramy z żelaza. Chwilami myślałe, że mi się to wszystko przyśniło. Miałem to w godzinke załatwić, ale jak to zwykle bywa wszstko się rozcągnęło w czasie. Do tego jeszcze kilka fotek zrobiłem.


Nurek dzisiaj później i drugi wieczorem więc pośpiechu nie było. Po sniadaniu trochę porządków w pokoju i przygotowanie do nurka.




Nie wiem czemu tak to rozwlekają. Można było się sprężyć i przyjechać dużo wcześniej, a nie, tak jak trafiliśmy na tabuny nurków. Ale to jeszcze przeżyć można, ostatecznie urlop, tylko po co nurac w tłoku? To chyba sprężyna Ahmeda, naszego przewodnika.

Najlepszy numer dnia to co innego. Marian, ten, co duuużo powietrza zużywa założył sobie butlę 12 litrową zamiast 15 litrowej, co zacznie skróciło nasze i tak krótkie nurkowanie.
Kanion mnie trochę, a nawet sporo rozczarował. Może dlatego że był tłok i tak krótko…




Po nurkowaniu Ahmed poprosił abyśmy poczekali, bo dzisiaj jest niedziela i on do meczetu musi iść. A meczet jak szałas wyglądał, ale był… Czas mniął mi na słuchaniu muzyki i kimaniu, a pozostali raczyli się wrażeniami z różnych zakątków swiata i herbatą.
Po powrocie do CN poszedłem z Marcinem do biura aby porozmawiać czy nie da się nas dołączyć do grupy, która dłużej nurkuje. Niestety pani bardzoprzykro było bo są tylko 2 grupy – nasza i czeska która dłużej nurkuje. Poradziła, aby z Ahmedem porozmawiać. A co on ma do dogadania, robi swoją robotę .



Czekając na nocnego nurka wybrałem się w nowa dla mnie część miasteczka Assalah. Typowo lokalny klimat ze sklepami i barkami. Przy i na ulicy stadka kóz, które się żywią czym popadnie, przeważnie tekturą z kartonow, normalnie szok. Na ulicy kozy zachowują się jak indyjskie święte krowy, robią co chcą.


Z kolei kierowcy podchodzą do tego zjawiska z pełnym zrozumieniem i cierpliwością. Nie widać żadnej agresji wobec tych zwierząt. Aż dziwne przy ich temperamencie… Ponoć te kozy czy owce są jedynym źródłem utrzymania dla wielu beduińskich rodzin. Nie bardzo mi się chce w to wierzyć, bo skąd mają kasę na ubrania, prąd, wodę itp. Ahmed twierdzi, ze to inwestycja Beduinów (koza, owca) i jedna kosztuje ok 1000 LE, też dla mnie mało prawdopodobne. Ale trzeba by zapytać kogoś bardziej zorientowanego. Może miał na myśli ceny z niedawnego świeta ofiarowania.



Zrobiłem rekonesans po barkach i sklepikach, a że nie byłem zbytnio głodny poszedłem dalej między domostwa miejscowych. Wszędzie dzieci i kozy wymieszane ze sobą i sprawiające wrażenie jakieś koegzystencji wzajemnej. Dzieciaki przeważnie brudne, ale szczęśliwe, zgodnie ze strarą zasadą, choć niektór, nie wiem czemu miały w oczach smutek, ale tylko wtedy, gdy nie były w grupie. Wszystkie oczywiście niesamowicie hałaśliwe zarówno w czasie zabawy, jak i częstych sprzeczek.


Hugo54 - 04-08-2016, 16:55

Świetne to jest, mogę czytać i czytać.
adamjoker - 04-08-2016, 19:55

Echhhhhh :-) milo powspominac jak sami bylismy w Dahabie. Urokliwe miejsce. Niesamowity klimat. Pisz dalej. Czekam z niecierpliwością:-)
dariusznow - 05-08-2016, 09:51

choć niektóre, nie wiem czemu miały w oczach smutek, ale tylko wtedy, gdy nie były w grupie.



[ Dodano: 05-08-2016, 10:53 ]
Zrobiłem rekonesans po barkach i sklepikach, a że nie byłem zbytnio głodny poszedłem dalej między domostwa miejscowych. Wszędzie dzieci i kozy wymieszane ze sobą i sprawiające wrażenie jakieś koegzystencji wzajemnej. Dzieciaki przeważnie brudne, ale szczęśliwe, zgodnie ze strarą zasadą, choć niektór, nie wiem czemu miały w oczach smutek, ale tylko wtedy, gdy nie były w grupie. Wszystkie oczywiście niesamowicie hałaśliwe zarówno w czasie zabawy, jak i częstych sprzeczek.

























Świetną scenkę zauważyłem przy jednym z domów, gdzie cała rodzina wraz z mamą, i gromadka dzieci uczestniczyła w budowie czy też remoncie czegoś na dachu. Ojciec, jak się później okazało o imieniu Nasir, na dachu, a na dole dzieci i matka przesiewają piase, sypią do wiadra i za pomocą linki z bloczkiem wciągali do góry. Bardzo fajna scenka. Robota wręcz wszystkim „paliła się w rękach”.

Poszedłem dalej, i miałem wracać inną drogą, ale przypomniała mi się ta grupa budowniczych, i wpadłem na pomysł zintegrowania się z nimi. Po drodze zaszedłem do takiego małego lokalnego sklepiku po butelkę wody.



Wewnątrz siedziała kobieta z niwmowlaka. Za chwilę pojawił się szczęśliwy tato no i zaczęły się gadki. Proszę bardzo, zacofani „berzowcy” , dziura na końcu świata, dzielnica biedoty a w sklepie z ekspedientem można się po angielsku dogadać. Ciekawe czy w naszym dumnym, cywilizowanym społeczeństwie w metropoli typu Mińsk Mazowiecki albo turystycznej Krynicy w barze czy sklepie Anglik czy Niemiec mógłby zamienić parę zdań na temat dziecka, żony czy okolicy. Może kiedyś sprawdzę…
Ochłodzony i pokrzepiony chłodną „mają” śmignąłem w kierunku pracujących „budowlańców”.

Przechodzc obok nich perlisty uśmiech i zainteresowanie w oczach. Przystanałem i do ojca (tak wypada) pytam jak leci. Odpowiedź standardowa i facet zaczyna zchodzić z dachu, a właściwie zjeżdżać na bloczku. Żona i 2 dzieci trzyma linę. Poprosiłem aby chwile zaczekał, wyciągnąłem aparat pytając czy mogę. Nagrałem cały „zjazd” w dół zakończony niestety upadkiem, na który szyscy zareagowali gremnialnym, gromkim śmiechem. Jedynie gostkowi było w niesmak.

Wiadomo, wychowaniw filozofii macho, a tu taka plama. Trzeba było jakoś rozładować sytuację i odwrócić od niego uwagę. Zauważyłem, że jedna dziewczynka podrzuca kielnią piach. W nagrodę dostała cukierka, a pozostali konsternacja. Zapytałem pechowego linoskoczka jak jest po arabsku pracować.



Nie bardzo łapał o co chodzi. Wziąłem więc kielnie od dziewczynki i dałem chłopcu pokazując na piach. Dzieciak od razu załapał o co chodzi. Oczywiście dostał cukierka, a następny już mu wyrywał i powtarzali słowo „abgar” czy coś w tym stylu. Kiedy cukierki się skończyły wspólnie z mamą oglądaliśmy filmik. Potem jeszcze kilka pamiątkowych fotek na „ma salama”. Nie wiadomo skąd dzieciaków przybywało w niesamowitym tempie. Wszystkie chciały cukierka, ale niestety, zabrakło. Na „bukra” zareagowały krótko „bukra skul”.

Było bardzo wesoło i sympatycznie, nawet mam siedząca z sitkiem jak kwoka śmiała się i coś krzyczała po swojemu. Nie były to wyzwiska czy przekleństwa, co można by wnosić po intonacji głosu. Ale uśmiech na jej twarzy mówił wszystko o jej nastawieniu do tej sytuacji. Myślę, że wszyscy w zgodzie i zadowoleniu się rozstaliśmy. Choc część dziecaków odprowadziła mnie ze 100 m w nadziei, że jeszcze coś wyciągnę z kieszeni, niestey…
Po takiej zabawie z lekka zgłodniałem i po zapachu dotarłem od miejsca i szumnej nazwie „Restaurant Foul and Falafel”




Tu już nie było problemu z angielskim. Ciekawe jak u nas by to wyglądało w Karpaczy czy Łebie…

Zamówiłem u gostka kanapkę za całe 3LE, powiedziałem, że za chwile wrócę, i poszedłem zobaczyć co tam dalej ciekawego. Sklepy i bary jak u nas na rynku. Akurat czas porządków i przygotowań do wieczornego szczytu był. Kilka fotek, i wymienionych zdawkowych zdań angielsko arabskich i wróciłem do mojej kanapki i jej wytwórcy.

Tu też gadka i wychwalanie „Restauracji”, fotka z moja kanapką i kupa śmiechu. Spróbowalem dania ale za mało pikantne było więc poprosiłem o paprykę chili. Myślałe, że dostanę warzywko, ale mieli tylko sproszkowaną. Dobre i to. Zadowolony wyruszyłem w drogę powrotną. Po przejściu ok 10 m słyszę krzyk mojego wirtuoza kuchni. Początkowo nie rozumiałem, co krzyczy (starość nie radośc) aż w końcu usłyszałem „człowieku, gdzie moje pieniądze” Po prostu w tej sympatycznej atmosferze zapomniałem zapłacić. Czasami płacę z góry, ale nie tym razem.. Skończyło się na moich wylewnych przeprosinach i obustronnym śmiechu. Mam nadzieję, że jego był szczer, bo mój na pewno, choć troszku mi było głupio…







sklep w ktorym dokonywałem większości zakupów



mój warsztat „pracy”





pyszne i zdrowe egipskie jedzonko





tanio i smacznie

tplatk - 05-08-2016, 21:40

dariusznow napisał/a:
choć niektóre, nie wiem czemu miały w oczach smutek, ale tylko wtedy, gdy nie były w grupie.

[url=http://i2.fmix.pl/fm...cie.jpg]Obrazek[/URL]

[ Dodano: 05-08-2016, 10:53 ]
Zrobiłem rekonesans po barkach i sklepikach, a że nie byłem zbytnio głodny poszedłem dalej między domostwa miejscowych. Wszędzie dzieci i kozy wymieszane ze sobą i sprawiające wrażenie jakieś koegzystencji wzajemnej. Dzieciaki przeważnie brudne, ale szczęśliwe, zgodnie ze strarą zasadą, choć niektór, nie wiem czemu miały w oczach smutek, ale tylko wtedy, gdy nie były w grupie. Wszystkie oczywiście niesamowicie hałaśliwe zarówno w czasie zabawy, jak i częstych sprzeczek.

[url=http://i3.fmix.pl/fm...cie.jpg]Obrazek[/URL]

WSZYSTKO BARDZO PIĘKNIE, ALE TERAZ POPROSIMY O COŚ SPOD WODY JEDNAK (:(:





















Świetną scenkę zauważyłem przy jednym z domów, gdzie cała rodzina wraz z mamą, i gromadka dzieci uczestniczyła w budowie czy też remoncie czegoś na dachu. Ojciec, jak się później okazało o imieniu Nasir, na dachu, a na dole dzieci i matka przesiewają piase, sypią do wiadra i za pomocą linki z bloczkiem wciągali do góry. Bardzo fajna scenka. Robota wręcz wszystkim „paliła się w rękach”.

Poszedłem dalej, i miałem wracać inną drogą, ale przypomniała mi się ta grupa budowniczych, i wpadłem na pomysł zintegrowania się z nimi. Po drodze zaszedłem do takiego małego lokalnego sklepiku po butelkę wody.



Wewnątrz siedziała kobieta z niwmowlaka. Za chwilę pojawił się szczęśliwy tato no i zaczęły się gadki. Proszę bardzo, zacofani „berzowcy” , dziura na końcu świata, dzielnica biedoty a w sklepie z ekspedientem można się po angielsku dogadać. Ciekawe czy w naszym dumnym, cywilizowanym społeczeństwie w metropoli typu Mińsk Mazowiecki albo turystycznej Krynicy w barze czy sklepie Anglik czy Niemiec mógłby zamienić parę zdań na temat dziecka, żony czy okolicy. Może kiedyś sprawdzę…
Ochłodzony i pokrzepiony chłodną „mają” śmignąłem w kierunku pracujących „budowlańców”.

Przechodzc obok nich perlisty uśmiech i zainteresowanie w oczach. Przystanałem i do ojca (tak wypada) pytam jak leci. Odpowiedź standardowa i facet zaczyna zchodzić z dachu, a właściwie zjeżdżać na bloczku. Żona i 2 dzieci trzyma linę. Poprosiłem aby chwile zaczekał, wyciągnąłem aparat pytając czy mogę. Nagrałem cały „zjazd” w dół zakończony niestety upadkiem, na który szyscy zareagowali gremnialnym, gromkim śmiechem. Jedynie gostkowi było w niesmak.

Wiadomo, wychowaniw filozofii macho, a tu taka plama. Trzeba było jakoś rozładować sytuację i odwrócić od niego uwagę. Zauważyłem, że jedna dziewczynka podrzuca kielnią piach. W nagrodę dostała cukierka, a pozostali konsternacja. Zapytałem pechowego linoskoczka jak jest po arabsku pracować.

[url=http://i2.fmix.pl/fm...cie.jpg]Obrazek[/URL]

Nie bardzo łapał o co chodzi. Wziąłem więc kielnie od dziewczynki i dałem chłopcu pokazując na piach. Dzieciak od razu załapał o co chodzi. Oczywiście dostał cukierka, a następny już mu wyrywał i powtarzali słowo „abgar” czy coś w tym stylu. Kiedy cukierki się skończyły wspólnie z mamą oglądaliśmy filmik. Potem jeszcze kilka pamiątkowych fotek na „ma salama”. Nie wiadomo skąd dzieciaków przybywało w niesamowitym tempie. Wszystkie chciały cukierka, ale niestety, zabrakło. Na „bukra” zareagowały krótko „bukra skul”.

Było bardzo wesoło i sympatycznie, nawet mam siedząca z sitkiem jak kwoka śmiała się i coś krzyczała po swojemu. Nie były to wyzwiska czy przekleństwa, co można by wnosić po intonacji głosu. Ale uśmiech na jej twarzy mówił wszystko o jej nastawieniu do tej sytuacji. Myślę, że wszyscy w zgodzie i zadowoleniu się rozstaliśmy. Choc część dziecaków odprowadziła mnie ze 100 m w nadziei, że jeszcze coś wyciągnę z kieszeni, niestey…
Po takiej zabawie z lekka zgłodniałem i po zapachu dotarłem od miejsca i szumnej nazwie „Restaurant Foul and Falafel”

[url=http://i3.fmix.pl/fm...cie.jpg]Obrazek[/URL]


Tu już nie było problemu z angielskim. Ciekawe jak u nas by to wyglądało w Karpaczy czy Łebie…

Zamówiłem u gostka kanapkę za całe 3LE, powiedziałem, że za chwile wrócę, i poszedłem zobaczyć co tam dalej ciekawego. Sklepy i bary jak u nas na rynku. Akurat czas porządków i przygotowań do wieczornego szczytu był. Kilka fotek, i wymienionych zdawkowych zdań angielsko arabskich i wróciłem do mojej kanapki i jej wytwórcy.

Tu też gadka i wychwalanie „Restauracji”, fotka z moja kanapką i kupa śmiechu. Spróbowalem dania ale za mało pikantne było więc poprosiłem o paprykę chili. Myślałe, że dostanę warzywko, ale mieli tylko sproszkowaną. Dobre i to. Zadowolony wyruszyłem w drogę powrotną. Po przejściu ok 10 m słyszę krzyk mojego wirtuoza kuchni. Początkowo nie rozumiałem, co krzyczy (starość nie radośc) aż w końcu usłyszałem „człowieku, gdzie moje pieniądze” Po prostu w tej sympatycznej atmosferze zapomniałem zapłacić. Czasami płacę z góry, ale nie tym razem.. Skończyło się na moich wylewnych przeprosinach i obustronnym śmiechu. Mam nadzieję, że jego był szczer, bo mój na pewno, choć troszku mi było głupio…






[url=http://i1.fmix.pl/fm...cie.jpg]Obrazek[/URL]
sklep w ktorym dokonywałem większości zakupów


[url=http://i2.fmix.pl/fm...cie.jpg]Obrazek[/URL]
mój warsztat „pracy”

[url=http://i3.fmix.pl/fm...cie.jpg]Obrazek[/URL]

[url=http://i1.fmix.pl/fm...cie.jpg]Obrazek[/URL]

pyszne i zdrowe egipskie jedzonko


[url=http://i1.fmix.pl/fm...cie.jpg]Obrazek[/URL]
[url=http://i3.fmix.pl/fm...cie.jpg]Obrazek[/URL]

tanio i smacznie

dariusznow - 06-08-2016, 20:57

fakt o nurkowaniu praktycznie nic :((:

gorzej bo to koniec moich "gotowców"
:????:
mam notatki, fotki ale by trzeba to jakoś poskładać może jesienia znajdę trochę czasu i przed kolejnym wyjazdem odświeżę wspomnienia

generalnie nurki bez fajerwerków za wyjątkiem nocnego i caves - to miejsce mnie zauroczyło :tak:

wiadomo blue hole to magia, mit, no i robi wrażenie, canyon rozczarował mnie

co do odczuć nurkowych to były one skrajne
z jdnej strony kultowe miejsca i mieszkanie w jednym hotelu z Elą Benducką świetna organizacja w Planet, no może za wyjątkiem chęci nurkowania wcześnie rano, ale same za szybkie, niestety i przewodnik, który odwlał swoja robotę po najmniejszej linni oporu

o wiele lepiej i ciekawiej był w drugim tygodnu w Sharm

obiecuje to opisać dokładniej jeśli będzie takie Wasze życzenie :rozpacz:

tplatk - 07-08-2016, 05:32
Temat postu: Bardzo proszę o relację z Sharm (:(:(:)
dariusznow napisał/a:
fakt o nurkowaniu praktycznie nic :((:

gorzej bo to koniec moich "gotowców"
:????:
mam notatki, fotki ale by trzeba to jakoś poskładać może jesienia znajdę trochę czasu i przed kolejnym wyjazdem odświeżę wspomnienia

generalnie nurki bez fajerwerków za wyjątkiem nocnego i caves - to miejsce mnie zauroczyło :tak:

wiadomo blue hole to magia, mit, no i robi wrażenie, canyon rozczarował mnie

co do odczuć nurkowych to były one skrajne
z jdnej strony kultowe miejsca i mieszkanie w jednym hotelu z Elą Benducką świetna organizacja w Planet, no może za wyjątkiem chęci nurkowania wcześnie rano, ale same za szybkie, niestety i przewodnik, który odwlał swoja robotę po najmniejszej linni oporu

o wiele lepiej i ciekawiej był w drugim tygodnu w Sharm

obiecuje to opisać dokładniej jeśli będzie takie Wasze życzenie :rozpacz:

MałBa - 08-08-2016, 22:16

dariusznow napisał/a:


generalnie nurki bez fajerwerków za wyjątkiem nocnego i caves - to miejsce mnie zauroczyło :tak:

wiadomo blue hole to magia, mit, no i robi wrażenie, canyon rozczarował mnie

co do odczuć nurkowych to były one skrajne
z jdnej strony kultowe miejsca i mieszkanie w jednym hotelu z Elą Benducką świetna organizacja w Planet, no może za wyjątkiem chęci nurkowania wcześnie rano, ale same za szybkie, niestety i przewodnik, który odwlał swoja robotę po najmniejszej linni oporu

:rozpacz:

Darek, jeśli chcesz indywidualnego podejścia do klienta, nurkowania w niwielkich grupach, elastyczności w wyborze miejsc nurkowych, czasu trwania nurkowania i godzin, to polecam Octopus World Dahab Diving Center, przez ścianę po lewej od Planet. Menager Emad jest skłonny do negocjacji warunków :)

Jan Dudzinski - 09-08-2016, 11:20
Temat postu: SHARM EL SHEIKH
dariusznow napisał/a:
fakt o nurkowaniu ...
o wiele lepiej i ciekawiej był w drugim tygodnu w Sharm

obiecuje to opisać dokładniej jeśli będzie takie Wasze życzenie :rozpacz:


Napisz, bo ruszyły loty z Polski do Sharm za grosze...

http://www.wakacje.pl/wczasy/sharm-el-sheikh/

Bambi_461 - 09-08-2016, 22:22

Bardzo fajny materiał ,tak jak w tytule "Wspomnienia z Dahab" . Nie opis nurkowań ,których myślę można by wiele znaleźć na tym i nie tylko na tym forum.Sam byłem ciekaw jak wygląda miejsce i ludzie .Z przewodników o tym się nie dowiesz,a jak trafisz gdzieś w opisach z nurkowań to trzeba to wyłapywać pomiędzy wierszami.W końcu nie samym nurkowaniem człowiek żyje na dalekim wyjeździe.Dobra robota :tak:
dariusznow - 10-08-2016, 11:37
Temat postu: Re: SHARM EL SHEIKH
Cytat:


Napisz, bo ruszyły loty z Polski do Sharm za grosze...

http://www.wakacje.pl/wczasy/sharm-el-sheikh/


najtaniej znalazłem ponad 2300 za tydzień, przy jednej osobie, dla mnie to nie są grosze

:<<<< :<<<< :<<<< :<<<< :<<<< :<<<< :<<<< :<<<< :<<<< :<<<<

http://www.travelplanet.p...rszawa&dojazd=F

mnie tyle wyniosą 2 tyg :spoko:

w ub roku placiłem chyba 1800 za przelot z tygodniowym pobytem w hotelu, marnym to marnym, ale było OK :okulary:

:ryb; :ryba: :ryb; :ryba: :ryb; :ryba: :ryb; :ryba: :ryb; :ryba: :ryb; :ryba:

Jan Dudzinski - 29-08-2016, 05:51
Temat postu: Re: SHARM EL SHEIKH
dariusznow napisał/a:
Cytat:


Napisz, bo ruszyły loty z Polski do Sharm za grosze...

http://www.wakacje.pl/wczasy/sharm-el-sheikh/


najtaniej znalazłem ponad 2300 za tydzień, przy jednej osobie, dla mnie to nie są grosze
w ub roku placiłem chyba 1800 za przelot z tygodniowym pobytem w hotelu, marnym to marnym, ale było OK :okulary:

http://www.wakacje.pl/wczasy/sharm-el-sheikh/

Najtańsza oferta teraz to 1295 pln za osobę tydzień i to w centrum Naama Bay.

Miałeś napisać wspomnienia z Sharm, gdzie było dużo lepiej niż w Dahab...
Z pewnoscią dużo osób czeka...
Ja nie..
Jestem bez przerwy na miejscu i nurkuję prawie codziennie..
Jest raj..
Egipcjanie nie nurkują.
Wiekszość nie potrafi nawet pływać więc zupełne pustki pod wodą (jesli chodzi o ludzi).
Ryb zatrzęśienie.
Powróciły wyjatkowo płochliwe rekiny bałopłetwe - whitetip shark na gody..
W rafie mozna znaleźć poukrywane ich maleństwa...

dariusznow - 29-08-2016, 07:04

:ok2:
Jan Dudzinski napisał/a:
Najtańsza oferta teraz to 1295 pln za osobę tydzień i to w centrum Naama Bay.


fajna okazja, dla 1 os niecałe 1800,- zł pewnie będą jeszcze takie oferty i w październiku, ale ja już w moim przypadku klamka zapadla :ok2:


Jan Dudzinski napisał/a:
Miałeś napisać wspomnienia z Sharm, gdzie było dużo lepiej niż w Dahab...


Nie przypominam sobie abym gdzies napisal że w Sharm było lepiej niż w Dahab :zdz:

Tu i tu było fantastycznie i dlatego pragnę wrócic w te rejony :okulary:

Co do wspomnień to postaram się do nich wrócic wolną chwilą, mam trochę notatek więc nie będzie kłopotu z odtworzeniem :rozpacz:

Ale póki co krucho z czasem, no i daję szansę innym forumowiczom, aby podzielili sie wspomnieniami ze swoich wyjazdów... :spoko: :spoko:


A propos wspomnień to polecam cykl mojego syna z igrzysk w Rio

http://lodz.wyborcza.pl/l...Trek#MTrek_2zdj

co prawda nie ma to zbyt dużo wspolnego z nurkowaniem, ale nurkowie to ludzie otwarci na nowe wydarzenia i sport, więc może kogoś zainteresuje :beer3:

Ni o jestem z niego bardzo dumny, bo wszystko sam zorganizował i zrealizował :599:

Jan Dudzinski - 29-08-2016, 11:20
Temat postu: O wiele lepiej i ciekawiej był w drugim tygodnu w Sharm
dariusznow napisał/a:


Jan Dudzinski napisał/a:
Miałeś napisać wspomnienia z Sharm, gdzie było dużo lepiej niż w Dahab...


Nie przypominam sobie abym gdzies napisal że w Sharm było lepiej niż w Dahab :zdz:


dariusznow napisał/a:
świetna organizacja w Planet, no może za wyjątkiem chęci nurkowania wcześnie rano, ale same za szybkie, niestety i przewodnik, który odwlał swoja robotę po najmniejszej linni oporu

o wiele lepiej i ciekawiej był w drugim tygodnu w Sharm


Cytat z tekstu który napisałej ciut powyżej

dariusznow - 29-08-2016, 12:09

Gratuluje wnikliwości :spoko:
Ciekawe kto jeszcze tak uwaznie czyta moje wypociny... :rozpacz:

Tak początkowo przewodnik odwalał kichę, co opisywałem (chyba...) potem z innymi było o wiele lepiej

Generalnie cały wyjazd był fantastyczny i wart powrórzenia, co mam nadzieję sie uda :okulary:

W Sharm nurałem z Diving Pro gdzie przewodnikami były bardzo sympatyczne dziewczyny mieszkające na miejscu. Były więc super źródłem wszelkich informacji, no i nurkowaliśmy tylko we dwoch + przewodnik. Komfortowa sytuacja, no i w zakresie zużycia powietrza było Ok więc nury ponad godzine prawie każdy.

To tak tytułem wstępu i wyjaśnienia :beer3:

Jan Dudzinski - 29-08-2016, 12:44
Temat postu: CANYON trafiliśmy na tabuny nurków
dariusznow napisał/a:
Gratuluje wnikliwości :spoko:
Ciekawe kto jeszcze tak uwaznie czyta moje wypociny... :rozpacz:

Tak początkowo przewodnik odwalał kichę, co opisywałem (chyba...) potem z innymi było o wiele lepiej

Generalnie cały wyjazd był fantastyczny i wart powrórzenia, co mam nadzieję sie uda :okulary:


dariusznow napisał/a:


Nie wiem czemu tak to rozwlekają. Można było się sprężyć i przyjechać dużo wcześniej, a nie, tak jak trafiliśmy na tabuny nurków. Ale to jeszcze przeżyć można, ostatecznie urlop, tylko po co nurac w tłoku? To chyba sprężyna Ahmeda, naszego przewodnika.

Kanion mnie trochę, a nawet sporo rozczarował. Może dlatego że był tłok i tak krótko…

Po nurkowaniu Ahmed poprosił abyśmy poczekali, bo dzisiaj jest niedziela i on do meczetu musi iść. A meczet jak szałas wyglądał, ale był… ....
Po powrocie do CN poszedłem z Marcinem do biura aby porozmawiać czy nie da się nas dołączyć do grupy, która dłużej nurkuje. Niestety pani bardzoprzykro było bo są tylko 2 grupy – nasza i czeska która dłużej nurkuje. Poradziła, aby z Ahmedem porozmawiać. A co on ma do dogadania, robi swoją robotę .


Hmm. Czyli dano Ci innego przewodnika w Planet Divers?

Dniem świętym dla muzułmanów jest PIĄTEK a nie NIEDZIELA...
Na "mszę" chodzą z rana. Jest specjalne kazanie..
Czyzby egipcjaninowi się pomyliło?

Canyon jest jednym z najpiękniejszych miejsc w Dahab.
Mam dla Ciebie specjalnie nakręcony film z Canyonu.

Chcesz zobaczyć jak wygląda (Canyon)?

Pytanie: jaki wtedy miałeś stopień?
Wydaje mi się iż OWD i być może dlatego nic nic nie zobaczyłeś (poza tabunami ludzi)...

dariusznow - 29-08-2016, 13:38

Jan Dudzinski napisał/a:
Hmm. Czyli dano Ci innego przewodnika w Planet Divers?


Tak nawet dwa razy
Ale nie koniecznie za całą sytuacje winiłbym przewodników. Być może byłem niesprawiedliwy, bo na nocnym z tym samym gostkiem było super
Wszystko, moje rozczarowanie brało sie z tego, że w grupie był gostek, ktory zżerał powietrze
czytałeś dokładnie więc z pewnością wiesz

co do ichniej niedzieli to jestem świadom tego, że nasz piątek to ichnia niedziela, ale na urlopie często mi sie mylą daty i dni tygodnia...
Tłumaczę sobie udanym urlopem i totalnym resetem

Jan Dudzinski napisał/a:
Canyon jest jednym z najpiękniejszych miejsc w Dahab.


Słyszałem o tym i w tym roku będe tam nural najwcześniej jak to możliwe i sam na sam z przewodnikiem

[ Dodano: 29-08-2016, 21:24 ]
Jan Dudzinski napisał/a:
Chcesz zobaczyć jak wygląda (Canyon)?



mnie się ten filimik podoba, jak również inne fimiki Tatiany polecam

https://www.youtube.com/w...g&feature=share

Jan Dudzinski - 30-08-2016, 07:06
Temat postu: Sharm opis nurkowań + Canyon Dahab
dariusznow napisał/a:
Gratuluje wnikliwości :spoko:
Ciekawe kto jeszcze tak uwaznie czyta moje wypociny... :rozpacz:

W Sharm nurałem z Diving Pro gdzie przewodnikami były bardzo sympatyczne dziewczyny mieszkające na miejscu. Były więc super źródłem wszelkich informacji, no i nurkowaliśmy tylko we dwoch + przewodnik. Komfortowa sytuacja, no i w zakresie zużycia powietrza było Ok więc nury ponad godzine prawie każdy.

To tak tytułem wstępu i wyjaśnienia :beer3:

"Dziewczyny mieszkające na miejscu"
Tzn. na rafie?
W centrum nurkowym?
Czy też w przeciwieństwie do innych europejczyków będących przewodnikami w Sharm mieszkały tutaj w wynajętym mieszkaniu a nie jak reszta codziennie dolatywała z Europy?

Kiedy odkryłeś, że te "dziewczyny" to mężczyźni?

Napisz na jakich rafach nurkowałeś w Sharm El Sheikh i co ciekawego tam zobaczyłeś.
Myślę, że setki osób jest spragnionych Twojego opisu podobnie jak było to z Dahab.
Wszystkim się bardzo podobał.


dariusznow napisał/a:


Jan Dudzinski napisał/a:
Canyon jest jednym z najpiękniejszych miejsc w Dahab.


Słyszałem o tym i w tym roku będe tam nural najwcześniej jak to możliwe i sam na sam z przewodnikiem

[ Dodano: 29-08-2016, 21:24 ]
Jan Dudzinski napisał/a:
Chcesz zobaczyć jak wygląda (Canyon)?



mnie się ten filimik podoba, jak również inne fimiki Tatiany polecam

https://www.youtube.com/w...g&feature=share


W Canyonie można zanurkować o DOWOLNEJ PORZE tak, że ludzi nie będzie w nim.

Film obejrzałem.
Gdyby nie pierwsze sekundy filmu - główny wlot do jaskini ciężko by było poznać, że to Canyon anie dowolna jaskinia jakich pełno tu na przykład w Sharm i Dahab.

Tym wlotem się z Canyonu generalnie WYPŁYWA ale lepiej wypłynąć przez mini jaskinkę obok - cudowne widoki - tysiace "szklanych rybek" lub wpływa i wypływa w wersji "odwalam chałturę dla głupich białasów i idę do domu na sziszę"

[ Dodano: 03-09-2016, 11:26 ]
dariusznow napisał/a:
Jan Dudzinski napisał/a:
Hmm. Czyli dano Ci innego przewodnika w Planet Divers?


Ale nie koniecznie za całą sytuacje winiłbym przewodników. Być może byłem niesprawiedliwy,


A może znajdziesz czas do napisania co sądzisz o instruktorze, który w DRASTYCZNY sposób ŁAMIE STANDARDY:

-swojej organizacji PADI
-arabskiego centrum w którym pracuje (ale jak to u araba - byle byś zapłacił - np. wątek Blue Hole Arch dla AOWD PADI z jedną butlą powietrza)
-organizacji nurków w egipcie dbajacej czasami o bezpieczeństwo w zależności od tego jaki kolor skóry ma osoba która łamie przepisy czy też ma wypadek.

i oczywiście o osobach , które ZNAKOMICIE ZDAJĄC SOBIE Z TEGO SPRAWĘ nurkowały z nim i oczywiście na równi wiedząc o tym łamały powyższe punkty.
W tym osoba będąca na zwykłym nurkowaniu w ciężkim stresie pod wodą...

Ruda89 - 05-09-2016, 21:16
Temat postu: Re: Sharm opis nurkowań + Canyon Dahab
Jan Dudzinski napisał/a:


A może znajdziesz czas do napisania co sądzisz o instruktorze, który w DRASTYCZNY sposób ŁAMIE STANDARDY:

-swojej organizacji PADI
-arabskiego centrum w którym pracuje (ale jak to u araba - byle byś zapłacił - np. wątek Blue Hole Arch dla AOWD PADI z jedną butlą powietrza)
-organizacji nurków w egipcie dbajacej czasami o bezpieczeństwo w zależności od tego jaki kolor skóry ma osoba która łamie przepisy czy też ma wypadek.

i oczywiście o osobach , które ZNAKOMICIE ZDAJĄC SOBIE Z TEGO SPRAWĘ nurkowały z nim i oczywiście na równi wiedząc o tym łamały powyższe punkty.
W tym osoba będąca na zwykłym nurkowaniu w ciężkim stresie pod wodą...


Wolałabym aby Pan Dariusz w tym wątku opisywał tylko wspomnienia z nurkowań oraz ogólne wrażenia z pobytu w Dahab czy też w innym mieście, jak tam płynie życie itp.

Proszę Cię Panie Janie nie zaśmiecaj tego wątku swoimi problemami i załóż osobny wątek skoro taki jesteś ciekawski.

Ja czekam na dalsze wspomnienia, wciągające są :)

Jan Dudzinski - 11-09-2016, 08:29
Temat postu: Re: Sharm opis nurkowań + Canyon Dahab
Ruda89 napisał/a:


Wolałabym aby Pan Dariusz w tym wątku opisywał tylko wspomnienia z nurkowań oraz ogólne wrażenia z pobytu w Dahab czy też w innym mieście, jak tam płynie życie itp.

Ja czekam na dalsze wspomnienia, wciągające są :)


Sęk w tym, że to co on pisze to bajka. I jak to bajki mało ma to wspólnego z rzeczywistoscią.

Jedyne co się zgadza to cena kozy. 1000 le. Ale on w to powątpiewa. A wystarczyło póść do sklepu z mięsem i zobaczyć ile ono kosztuje.

Dzieci smutne..
Wiesz w jakim wieku muzułmanie moga legalnie zawierać małżeństwa w Egipcie?
Wiesz, że w Egipcie jest zupełnie legalne zawieranie małżeństw "na chwilę"?
Do czego jest to wykorzystywane?
Wiesz kto to jest "chłopiec do herbaty"?

Wiesz, że wielu instruktorów Planet Divers siedzi (na pewno do tej pory) za handel twardymi narkotykami? Bo za haszysz jest 7 lat... A kto jest głównym klientem? Jaka narodowość dominuje wśród gości Planet Divers?
Jak myślisz dlaczego ten arab - "instruktor" z arabskiej bazy Planet Divers miał problemy aby zebrać się nad ranem?

Nie zainteresowała go historia Dahab. Wioski narkomanów.
Nie pomyślał dlaczego w Egipcie w miastach turystycznych apteki są co "10 metrów". Nie zobaczył reklam jakimi jest każda obwieszona...

adamjoker - 11-09-2016, 09:43

Darek, przepraszam Cię za oftopa, ale i tak już ten wątek zaśmiecony.
Czy leci z nami pilot, czy jest tu jakiś moderator?
No szlag mnie trafi, rozumiem, że usunąć Pana Jana nie chcecie bo stanowi dla Was koloryt i nabija posty na forum. Ale czy nie można tego ucywilizować?
Jak temat o kamizelkach, to wiadomo, że wszystkie kamizelki są do kitu, a jedynie te nurkujące w Sharm, a szczególnie na studentach Pana Jana są najlepsze. Jak temat dotyczy wody, to wiadomo, że wszędzie woda jest sucha, a jedynie w Sharm, a szczególnie wokół studentów Pana Jana woda jest mokra.
Nie wspomnę, że nurkowanie w Polsce jest dla idiotów, masochistów i ludzi ograniczonych. Jedynie nurkowanie w Sharm, a szczególnie studiując u Pana Jana ma sens i jest The Best.
Czy ta pseudoreklama nie może mieć końca??????
W odniesieniu do ostatniego posta Pana Jana - skoro w Egipcie jest tak źle, sami narkomani, pedofile, stręczyciele to czemu nie wraca Pan do Europy, do cywilizacji? I Jeszcze namawia Pan innych cywilizowanych ludzi żeby jechali w tą dzicz?
Co do Planet Divers - ta baza jest egipska? Czy czesko-egipska? Jak Pan nie wie to proszę się nie wypowiadać.
Co do Dahab. Byłem w Hurgadzie, MarsaAlam i kilka razy w Dahab. Nurkowałem oczywiście w Planet Divers. I najmilsze wspomnienia mam właśnie z Dahab. W pełni zgadzam się z opinią i opisami Darka. Jest to naprawdę urokliwe miejsce, pełne klimatu, spokoju. Dawna wioska rybacka (nie narkomanów - jak to Pan opisuje) malutka, bez dobiegających zewsząd animacji, muzyki discopolo nad basenami, turystów depczących sobie po piętach. Zawsze będę chciał wrócić do Dahab, do tej nurkowej mekki. MarsaAlam też jest fajne, ale to tylko dla nurków. Nie ma tego klimatu co w Dahab, gdzie można troszeczkę się zbliżyć do kultury egipcjan, poznać ich troszkę bliżej. Dzięki Pana pseudoreklamie nigdy nie zdecyduję się na wyjazd do Sharm, żeby nawet przypadkiem Pana nie spotkać.
Ponownie apeluję do moderatorów - zróbcie porządek z tą nachalną pseudoreklamą.

Jan Dudzinski - 11-09-2016, 10:25
Temat postu: CUDOWNY PODWODNY EGIPT
adamjoker napisał/a:

W odniesieniu do ostatniego posta Pana Jana - skoro w Egipcie jest tak źle, sami narkomani, pedofile, stręczyciele to czemu nie wraca Pan do Europy, do cywilizacji? I Jeszcze namawia Pan innych cywilizowanych ludzi żeby jechali w tą dzicz?
Co do Planet Divers - ta baza jest egipska? Czy czesko-egipska? Jak Pan nie wie to proszę się nie wypowiadać.


Ja tu jestem bo mogę robić (i robię) to co KOCHAM - nurkować.
Czy to to rekreacyjne, czy techniczne czy też apnea.
Tu jest podwodny raj...

Korzystam z pobytu w tym cudownym kraju (jeśli chodzi o nurkowanie).
Tu jest absolutny spokój, czyste powietrze (brak przemysłu i bardzo mało samochodów na Synaju).
Warzywa, owoce dojrzewają na słońcu.
Smak nieprawdopodobny...
Ludzie mili...


Co do Planet..
On jest tylko "figurantem" w tej egipskiej bazie. Nie ma NIC do gadania.
Jedyna jego rola to komunikacja, reklama dla polskich, czeskich klientów. I dawanie upustów po aprobacie araba.
Za "popisy" zabrano mu uprawnienia instruktorskie.

Ja mało nie straciłem życia dwukrotnie przez niego..
To, że żyję zawdzieczam tylko temu, że ON myśli o mnie.
ON chce bym żył..
Bo powinienem być trupem..
I to wiele razy....
Sytuacje z których się żywym nie wychodzi.
Nawet na Hollywoodzkich filmach...

http://www.fotosik.pl/zdjecie/a24163908a0929f1

[ Dodano: 11-09-2016, 15:31 ]
adamjoker napisał/a:
nigdy nie zdecyduję się na wyjazd do Sharm, żeby nawet przypadkiem Pana nie spotkać.


mam dla ciebie złą wiadomość.

Przytaluję do Polski.
Pakuj się...

[ Dodano: 11-09-2016, 15:32 ]
adamjoker napisał/a:
nigdy nie zdecyduję się na wyjazd do Sharm, żeby nawet przypadkiem Pana nie spotkać.


mam dla ciebie złą wiadomość.

Przylatuję do Polski.
Pakuj się...

D@rek - 13-09-2016, 07:08

Janku jesteś tak żywotny w swoim stylu i nie zmienny że aż postanowiłem cię odwiedzić :) będziesz pod koniec listopada ?
dariusznow - 14-09-2016, 08:10

Dwukrotnie żałuję :buuu:

1 że ten wątek poszedł w takim mało sympatycznym kierunku i zastanawiam sie czy warto kontynuować temat... :pad:

2 że Jan wraca do kraju, rozważałem możliwość zanurkowania z nim w tym roku, w ub nie wyszło i wygląda, że i w tym nie będzie mi to dane.... :((:

:ping: :ryb; :ryb; :ryb; :ryb; :ryb; :ping: :ryb;

Ruda89 - 14-09-2016, 20:03

Kontynuować proszę :)
dariusznow - 15-09-2016, 11:30

Ooooo krajanka mi się trafiła :pajac:

Kiedy w Mrągowie bedziesz? Nurasz w jeziorach? :ryb; :ryb;

A co do meritum to mentalnie już jestem na Synaju anno domini 2016 :kawa5:

Ale postarm się coś jeszcze skrobnąć wspomnieniowo :rozpacz:

A na miejscu może będzie czas na relacje na bieżąco... ;OK;

:ryb; :ryb; :ryb; :ryb; :ryb; :ryb; :ryb; :ryb; :ryb; :ryb; :ryb; :ryb;

Jozio - 16-09-2016, 07:47

Zrób fajny filmik z tego pobytu to dla tych co może nigdy tam nie już nie będą.
dariusznow - 16-09-2016, 08:57

Jozio napisał/a:
Zrób fajny filmik z tego pobytu to dla tych co może nigdy tam nie już nie będą.


Filmików mam sporo i chyba fajnych, ale jakoś mnie nie ciągnie do montowania tego wszystkiego

Trochę jest na moim youtubie można zobaczyć :tak:

Jeżeli ktoś lubi bawic sie w montowanie chętnie prześlę materiały i podzielimy sie efektami na forum :beer3:

[ Dodano: 16-09-2016, 10:02 ]
Poświeciłem wczorajszy wieczór na wygrzebanie zapiskow z Sharm. Troche to wszystko chaotyczne i mało chronologiczne ale wybaczcie, nie mam teraz czasu na porządkowanie i uzupełnianie więc wrzucam to co mam.
:gra:
Może to być malo strwane ale proszę o wyrozumiełość i nie szukanie tzw dziury w całym i nie wnikanie w szczegóły czy jakieś niedociągnięcia. Czasami mi się coś pomieszać mogło albo coś źle zanotowałem. Oczywiście wszelkie porawki i uzupelnienia mile widziane.:kaw
Niestety o nurkowaniach za wiele nie ma, Janie sorki, ale w przyszłości obiecuję poprawę… ;OK;

Wiecej o nurkach mam w logbooku i może zimą wrocę do tego zimą
:kawa5:
Ale obiecuję, że jedną przygodę na statku opiszę, bo mi utkwila mocno w pamięci, ale nie tym razem…

Podobnie jak kilka zdarzeń i spotkań z Dahab oraz podróż kursowym autobusem do Sharm :spoko:

[ Dodano: 16-09-2016, 10:31 ]
SHARM
6-10-15
Poszedłem na rekonesans i moja frustracja narasta. Samochody popierdzielaja po ulicach jak szalone, te sklepy kawiarnie jakieś dziwne, ceny zapewne też wyśrubowane. Sok z guawy 10le w Dahab 7 wode też kupiłem 10 l za 10 le i jestem zaopatrzony na cały pobyt.
Pytałem tez w kawiarni jakiejś o molochiję i powiedział że mają ale w pakiecie z innymi potrawami. Dziwne, skoro maja w pakiecie to i luzem powinni mieć. lemonjust 15 le odechciewa się
Podswiadomie będę porównywał do Dahab, ale trudno, popytam ludzi o inne hotele.
Na stołówce spotkałem Polaków, którzy dzisiaj przylecieli z Katowic. Para i facet, emeryt. Poznali się w samolocie. Ja ich zagadałem, bo dookoła same ruskie. Przysiadłem się i gaduła eremyt zaczął perorować. Ta dziewczyna jakaś nie w sosie, bo jak zapytałem na jak długo przyjechali odpowiedziała, że na 2 tyg niestety. Może hotel zrobił na niej takie wrażenie…
Za to emeryt jest bezbłędny. Były maszynista przeszedł na wcześniejszą emeryture i ma 2800
Sprzedali dom po teściowej i jeżdżą po swiecie. Nie mają dzieci i cieszą się życiem. O Turcji ciągle nawijał, ale tu jest sam (?) Żona do Portugali się wybiera.
Jak zapytałem o nurkowanie, oczywiście odpowiedział, że będą nurkować. Jutro biorą maski i rurki….
Jak dowiedział się o co mi chodzi to zaczął opowidac o problemach z kręgosłupem, choroba zawodowa. Gaduła niesamowity…
Rezydent nie odpowiada na telefon, nie za ciekawie, a gdyby coś się poważnego stało? Powinien choć oddzwonić..
Jakoś się tak nastawiłem, tam (Dahab) miałem poczucie stabilności i bezpieczeństwa, zmiany przeważnie nastawiają negatywnie, ale generalnie mi się tu wcale nie podoba. Zobaczymy za dnia…
Z naszego wyjazdu do Sharm, dawno, dawno temu, pamiętam Old market i kafeję na takiej górze i owoce morza w knajpce, do której nieśli jedzenie z innej knajpy oraz shiszę w tej nowoczesnej dzielnicy, no i Hard rock Cafe
Muszę dorwać plan i poszukać gdzie i co jest. Pojade też do CN umówić się na nurki.


7-10-15
Antinale 2 na raz i woda z limonką do południa. Efekt hotelowego jedzenia? Raczej tak
Zrobiłem pranie i się do końca rozpakowałem. Woda wali chlorem jak z basenu. No nie mogę pozytywów znaleźć… Wszystko dookoła mnie drażni. Na tarasie nawet krzeseł nie ma a zejście jest zarośnięte krzakami że ze schodów nie można skorzystać… Zielono za oknem i jakieś ciekawe drzewo rośnie (zrobie fotkę), ale za trawnikiem – mur czyli ogrodzenie.



może ktoś wie co to za dzrewo



dla mnie największa atrakcja hotelu




Nawet ciuchy susze w środku. Zasłony prawie cały czas zasłonięte, bo łażą za oknem.
Burczenie i sciski nie ustawały więc umościłem się na łóżku, wywiesiłem kartkę nie przeszkadzać i zapuściłem film pt „Spowiedź”. Mocny warto zobaczyć, choć ja oglądałem z przerwami… Nie wiem skąd ten blus do spania. W nocy najlepiej też nie spałem. Klimę oczywiście wyłączyłem. Co mi się sniło nie pamiętam, ale na pewno cos, bo się budziłem kilka razy.

Ok południa zadzwoniłem do CN w sprawie nurków. Jakaś babka odebrała i poprosiła czy bym nie przyjechał do ich biura z paszportem i logbookiem. Nie miałem nic w planie, rozwolnienie ustało, bo nie było czym, a ścisków nie ma więc przy okazji zobaczę okolicę.
Z grubsza mi wytłumaczyła gdzie złapać busa i jak dojechać…
Nasmarowałem się, kapelusz i plecak i poszedłem. Ok 1 km do głównej ulicy spacerkiem i bus. Zapytałem ile a on one dolar, szok, mówię drogo a on nic więc podziękowałem. Z drugim to samo, do trzeciego wsiadłem i powidziałem Domina Coral Bay. No i pojechalim. W dużo lepszym stanie busy niż w Hurghadzie to może se liczą…
Wysiadając dałem 5 LE powiedziałem że nie mam dolarów (o cenę nie pytałem) i odwróciłem się i poszedłem do bramy, olał.
Na bramie oczywiście nie wpuścili mnie, ale jak powiedziałem, że do Pro Diving, to zadzwonił do CN sprawdził paszport i wpuścił
Do biura ok 0,5 km od bramy. Miałem się kierować w strone morza. W porcie tych centrów nurkowych od cholery. W przypadku Pro to za dużo powiedziane – centrum. W porównaniu do Planet to pikusie. Nie wiem gdzie oni kursy robią, bo całe „centrum” to zagracony sprzętem pokój z komputerem i ksero. Przwitała mnie młoda, ładna dziewczyna – Sabina. Sprawdziła dokumenty i pyta ile dni chcę nurkować. Zamówiłem 3 i tak zostaje. Zapytała tez czy chciałbym zrobić kurs do 40m. Zapytałem ile to kosztuje i ile trwa. Wstępnie rozmawiałem o tym przed wyjazdem i widocznie mieli gdzieś zapisane.
Z kimś tam się konsultowała i doplata do pakietu miała wynieść xx$. Trochę pogadaliśmy na inne tematy, nic nie odpowiedziałem na propozycję. Raf sobie wybierać nie można, bo to nie od nich zależy gdzie popłyną, a przede wszystkim od pogody. Chyba nie mają własnego statku tylko do kogoś się dopinają, Tak wywnioskowałem…
Alaa w Dahab mi popisał rafy na które poleca zanurkować. Pokazalem tę liste to babka powiedziała, że na większość z nich nie pływają…

To nie Hurghada i Mahmud, niestety….


Tak więc kolejna kiszka. Ale zobaczymy jeszcze jak pod wodą będzie. A bardzo mi się nie podobało, ze nie mają nawet miejsca do płukania sprzętu, nie bardzo wiadomo nawet gdzie będzie składowany. Obawiam się, że w tym ich bajcu… Zamiast skrzynek maja jakieś dziwne torby na sprzęt, ale to mało istotne, ważniejsze, ze nie ma gdzie płukać i suszyć, marniutko, a moze będzie inaczej…
Ale to najtańsze CN jakie znalazłem w necie, wiec na czyms muszą oszczędzić. Ten hotel wypasiony, połaziłem sobie po nim troszkę , bo czekałem aż spłyną z morza statki i Sabina zaoferowała się że mnie odwiezie jej koleżanka bo mieszka niedaleko Luny a ma transfer chłopaka do hotelu po drodze. Głupi bym był jak bym się nie zgodził…
Ok godziny to trwało. Jutro o 7,20 mnie zabierają z Hotelu. Hotel chyba w 80% Włosi. Port, fajne pomosty na snurki. Dożo zieleni i wszystko z zewnątrz bardzo OK wygląda.

Przypłynęli i poznałem Jacka – ich klienta z Ż…..., który pierwszego nura robił. Przyjechal z żona i córką. Pogadaliśmy chwilę. Bardzo sympatyczny i spokojny. 5 lat młodszy, z niewielkim doświadczeniem nurkowym, kilka razy już nurał w Sharm i jest zadowolony.
No i Ewelina przewodniczka nurkowa, też młoda i na pierwszy rzut oka ładna dziewczyna
Zobaczymy jak będzie z tym CN. Jacek zadowolony, ale on tu nie pierwszy raz i je zna.
Piotr w Dahab tez polecał mówił, że są OK
Po drodze w aucie zgadaliśmy się na temat tego kursu. Jacek też jest zainteresowany. Ustaliliśmy, że jak będzie nas 2 to dopłata będzie xx $.
Bardzo ciekaw jestem tego jutrzejszego dnia…
Teraz na kolację i zrobię rozpoznanie hotelu, może coś pozytywnego znajdę…
Może spotkam tego emeryta. Gaduła straszny, ale sympatyczny.

Piotr B. - 16-09-2016, 10:26

Miło się czyta Dareczku. Plastyka obrazów, którą odmalowujesz słowami aż "bije po oczach". :)
dariusznow - 16-09-2016, 12:53

Piotr B. napisał/a:
Miło się czyta Dareczku. Plastyka obrazów, którą odmalowujesz słowami aż "bije po oczach". :)


Nie przesadzaj
Sam, jak to przeglądałem to widzialem, że to zlepek suchych informacji bez własnych przemyśleń i komentarzy

Prawdę mowiąc to sporo tu jest z e-maili, jakie slalem do domu. Moze zimą spróbuję jakoś to przeredagować

Ale moze kolega opisze swój pobyt i nurki w Hurgh z Mahmoudem... :ryb;

Czy może siedzieliście przerażeni w hotelu wypatrując potencjalnych terrorystów? :humor:

[ Dodano: 29-09-2016, 19:57 ]
Pierwsze nurkowanie z Dive Pro. Przyjechali punktualnie, tzn Ewelina busem z kierowcą. Zajechaliśmy po Jarka i jakichś ludzi innych zbieraliśmy ponad pół godziny. Ja byłem pierwszy więc najwięcej czasu tracę. Ale to najmniejszy problem. Nie spieszy mi się do hotelu.

Na miejscu, jak zwykle w takich sytuacjach trochę zamieszania, ale w końcu wszyscy się na łódke załadowali i wypłynęliśmy. W sumie sprawniej niż w Hurghadzie. Nie więcej niż 20 os na statku. Jacys Węgrzy dwie Angielki i grupa młodych ludzi z Polski, ze Śląska. Po gadce od razu się można było zorientować.

Przed wyplynięciem dosyć symptomatyczna scenka. Grupa Polaków wybrała się po raz pierwszy na rejs statkiem. Część na intro reszta na snurki. Zapewne zostali „zwerbowani” przez rezydenta lub jakieś lokalne biuro. Trochę głupio opisywać to, co się zasłyszało, ale siedziałem w cieniu w pobliżu więc chcial nie chciał, to i owo się zasłyszało. Z niesmakiem muszę stwierdzić, że to stereotypowi Polacy za granicą, lub jak kto woli w Egipcie, bo w wielu innych krajach większość rodaków nie jest taka butna, bezkrytyczna wobec siebie i hałaśliwa. Główny temat to jak i co w hotelu, jaka obsługa, jak i komu dowalili, jak koło nich skakali, jakie żarcie, jaki alkohol i ile go wypili, do której balowali… Mniej sympatycznie im się zrobiło gdy dostali do wypełnienia oświadczenia o stanie zdrowia i o zwolnieniu organizatora z odpowiedzialności w razie wypadku. Mnie się ta formuła zbytnio nie podoba również, ale już się do tego przezwyczaiłem. Wydaje mi się, że taki zapis w przypadku roważań prawnych byłby dosyć łatwy do podważenia i organizator tak czy owak z mocy prawa, nawet egipskiego ponosiłby odpowiedzialność.

Ale wracając do Ślązaków to się zaczęło. W takiej grupie wystarczy jedna, dwie osoby „świadome praw, bo obowiązków przeważnie mniej” zaczną się buntować i podburzać innych i awantura gotowa. Podobnie było i w tym przypadku. Jedna taka antypatyczna gruba zaczęła wymyślać, że ma nadciśnienie, mąż też chory, a nikt im nie powiedział, że takie oświadczenia trzeba będzie wypełniać… Się zrobiło mało sympatycznie. Dziewczyna z CN poinformowała ich, że jeśli nie wypełnią i nie podpiszą oświadczeń to niestety nie będą mogli skorzystać z intro a jedynie ze snurkowania i poszła do swoich zajęć. W grupce zawrzało jak w ulu, że jako to? Co to? Z jakiej racji? Jeden drugiego nakręcał, ale nie było na kim się wyżyć… Pojawił się Jacek więc poszliśmy po nasz sprzęt i pozostawiłem rozdyskutowaną grupkę własnemu losowi
Nie wiek kto i jak przmówił im do rozsądku, ale wszyscy pomaszerowali na statek. Zapewne ostygły gorące głowy, włączyły się kalkulatory, zapłacone trza iść… no to podpisali i poszli



Ja też miałem przed wejściem małą przygodę, bo nie miałem ze sobą paszportu. Nie wiedziałem że jest potrzebny i to z wizą… Trochę dziwna sytuacja, ale zapewne wypływa się poza Synaj na terytorium Egiptu. Wizę to nawet miałem w paszporcie, ale nie wklejoną. Tak na wszelki wypadek kupilem, ale nie wykorzystałem jej do końca pobytu.
Dostałem do ręki jakiś paszport, nawet nie zaglądałem czyj i całą grupą ok 40 luda przeszliśmy przez „kontrolę” policji czy jak ich tam zwą portowej. Każdy paszport w ręku, ręka w górę i kontrola jak się patrzy, wiadomo Egipt i to wszystko tłumaczy...
My, a właściwie ja poznałem Piotrka, instruktora, bo się okazało, że z nim będziemy mieli kurs.

Sympatyczny blondynek, szczupły, nie za wysoki. Na co dzień w Marsa prowadzi CN też ich, a teraz jest tutaj. Bardzo kontaktowy i bezpośredni, wszędzie go pełno, jak żywe srebro.
Gdy statek odpłynął pogadaliśmy o nurkowaniu. Wywarł na mnie bdb wrażenie.
Zeszliśmy pod wodę i standardowe ćwiczenia zdejmowania maski, balastu, kamizelki, wszystko pod wodą. Narobiliśmy pyłu co nie miara.
Na 30 m dostaliśmy proste zadanie matematyczne. Mnożenie pisemne dwucyfrowych liczb. Wpierw zrobiliśmy podobne zadanie na pokładzie i mieliśmy sprawdzić jak zawartość azotu w krwi opóźnia reakcje. Taki był cel. Ja go nie osiągnąłem, bo pod wodą szybciej rozwiązałem niż na powietrzu 
Po ćwiczeniach w nagrodę fajne nurkowanie. Bardzo spokojnie, powoli płynęliśmy. Piotrek pod wodą całkiem inny człowiek. Wyciszony, pokazywał wiele rzeczy – zwierząt znaczy. Ma też jakiś problem bo mu chyba w Marsa w bazie coś narozrabiali, bo na pokładzie wisiał na telefonie i przeklinał…
Maskę miał zaparowaną więc pod woda dałem mu swoją zapasową, był zadowolony.
Pod wodą byliśmy prawie godzinę. My wyszliśmy – ja i Jacek a on jeszcze intro robił z Polakami chyba.

Po przebraniu kawa herbata, soczek i pogaduchy z Jackiem. Jest tu z żona i córką są z xxx. Sympatycznie się rozmawiało. Mamy takie samo zdanie na wiele tematów. Skromny i sympatyczny chyba 3 albo 4 raz jest w Sharm. W Hurghadzie nie był nigdy. Nurkuje cały czas z tym CN i jest zadowolony. Oczywiście namawiałem go na następny wyjazd do Hurghady i nurki z Mahmoudem, ale zbytnio nie palił się do tej koncepcji. Trudno


Okazało się również, że obaj zaopatrzyliśmy się w identyczne aparaty podwodne. Osobiście przez cały czas byłem przeciwnikiem kupowania sprzętu do fotografowania pod wodą. Z wielu powodów. Napatrzyłem się w czasie safari jak ludzie pakowali się z tymi obudowami relektorami, lampami pod wodę. Jeszcze ok jeśli ktoś miał już ogarnięte nurkowanie w takim stopniu, że panował nad sobą i sprzętem pod wodą. Do tego trzeba mieć nie mało wiedzy na temat fotografowania i sprzętu. Co nie co o tym wiem, bo swego czasu się zagłebiałem w temat starając się robić zdjęcia na meczach siatkówki, co też jest niemałym wyzwaniem. Dochrapalem się 2 apratów i 7 obiektywów, aż w końcu mnie to zaczęło przerastać, bo postęp w sprzęcie jest niesamowity, asama wiedza i chęci nie zawsze wystarczają. Co do powodnej fotografii to uważam ją za jedną z trudniejszych.


Szlag mnie za to trafial w przypadku delikwentów, którzy stawali na dnie, lub co gorsza na rafie i gapili się w ten aparat nie widząc co się dzieje dookoła. Niszczy taki rafę, kurzy na dnie i traci czas a potem cala grupa musi na niego czekać. Pomijam fakt, że takie fotki w większości przypadków są marnej jakości, co mi osobiście nie przeszkadza, ale niszczenie raf i opóźnianie pozostałych nurków to już nie jest fair. No i robiąc zdjęcia taki delikwent kręci się, wierci pod wodą i zżera powietrze, a potem wszyscy po 30-40 min na statku. Chramole takie nurkowania i takich nurków. Tym bardziej, że cięzko teraz załapać się do grupy gdzie osobniki bez sprzętu rejestrującego wszelkiej maści stanowią większość.



A dlaczego mimo takiego podejścia kupiłem aparat?
Dwa powody, które mi uświadomił Hamada jeden z moich ulubionych przewodników. W czasie jednego z rejsów trafiły nam się delfiny pod wodą i to bardzo przyjaźnie nastawione i ciekawskie. Byliśmy tylko we 3 więc nurek bardzo przyjemny i dosyć długi, no i na koniec taka niespodzianka. Przeżycie było niesamowite, bo podplywały do nas bardzo blisko i kilka razy. Dla takich chwil warto wyjeżdżać i schodzić pod wodę. Dla mnie osobiście to taka nurkowa wisienka na torcie. Jestem podwójnym a nawet potrojnym farciarzem, bo skonsumowałem dwie wisienki z delfinami i jedną z diugoniem. No i Hamada mi uświadomił, że nie miałbym takiego superowego filmiku gdyby nie kolega, który miał na szczeście aparat i nagrał wszystko. Jak by nie patrzeć, rację ma… Ja mu więc przedstawiam swój punkt widzenia, że wg mnie to wpierw należy się nauczyć nurkować, a potem brać się za fotografowanie i drugi argument, że jeśli ja będe robil zdjęcia, to mnie raczej na nich nie będzie… Tu obleciał nie komplement, że wg jego oceny to spokojnie sobie poradzę z robieniem zdjęć, a jak będe chcial być na zdjęciach to zawsze mogę mu dac aparat… Ale dla mnie przekonującym najbardziej stwierdzeniem było to, że warto mieć ze sobą jakiś sprzęt do rejestrowania dla takich specjalnych momentów jak ten z delfinami. Trudno się nie zgodzić… Staram się mieć w pamięci te jego słowa i rejestrować tylko te „specjalne momenty” Prawdę mówiąc czasami jest kłopot z wyselekcjonowaniem teych momentów, ale na pewno nie zatrzymuję się przy każdej murenie, błazenku czy skrzydlicy by ją utwalać w pamięci aparatu.



No ale troche odbiegłem od tematu czyli opisu nurkowań. Jakoś ciężko to idzie. Wiele faktów, obrazów i miejsc miesza się ze sobą i pozostaja jedynie ogóle, bardzo miłe ale wymieszane wspomnienia. Dla ułatwienia i uprządkowania co, gdzie kiedy zapuściłem filmiki zrobione przeze mnie i Jacka ale prawdę mowiąc niewiele to pomaga. To znaczy bardzo fajnie jest chocby we spomnieniach wrócić do tamtych chwil, ale w uprządkowaniu myśli i wspomnień niewiele daje. Nauczka na przyszłość aby oprócz lakonicznych zapisków w logbooku opisywać dokładniej co i gdzie się wydarzyło i widziało. Inaczej w głowie groch z kapustą, miszung lub sieczka, co kto woli…
Aby troszkę w sposób uporządkowany opisać gdzie mi się udalo zanurkowac i co zobaczyć sięgnę do notatek nurkowych. Ale to już nie będzie to samo co na bieżąco z własnymi wrażeniami, odczuciami i obserwacjami, a to jest wg mnie o wiele cenniesze niż suche zapiski typu rafa taka i taka w grupie Farnek janek i Małgosia, praewodnik Mustafa, woda ciepła, prad słaby, czas nuera xxx widzieliśmy to to i tamto.
Takie zapiski mam, ale kto by to chciał czytać



Wracam więc na statek i do tego, co mi się udało zanotować na miejscu

W czasie nurkowania sporo gagetów znaleźliśmy. Piotrek wianuszek z kwiatkami na głowę – założył od razu, ja branzoletkę z plecionki różową i uchwyt do połączenia rurki z maską, a Jacek też różową barnsoletke ale plastikową.
Pogapiliśmy się trochę na snurkujących i jak robią intro. Potem walnąłem się na pokładzie w cieniu i z pół godz sobie muzyki słuchałem.

Na drugim miejscu nurkowanie w prądzie miało być i było…
Po paru minutach pod wodą porwał nas prąd i ponad pół godz dryfowaliśmy jak na wyciągu. Super uczucie. Jak tylko zeszliśmy pod statkiem na piasku(!) była stonefish, bardzo rzadki widok aby była na piasku.



Świetnie się płynęło w prądzie, ale w pewnym momencie Piotr zawrócił i płynąlismy pod prąd. Nie wiem po co, bo i tak nie dali byśmy rady. Chyba po to by zużyc powietrze. Po kilku minutach dalej poddaliśmy się prądowi i było fajnie. Nawet parę zwierzaków zobaczyłiśmy, gorzej było się zatrzymać.
A na pierwszym nurku przy wynurzeniu napoleona spotkaliśmy. Wielki był ale dosyć daleko i szybko odpłynął.




W prądzie Piotrek zrobił mi fajny filmik.

https://www.youtube.com/watch?v=GVxfoqxYWOE


Po wyjściu popłynęliśmy chwilę i niektórzy drugie intro mięli. Ja w ty czasie miałam czas na prysznic i spakowanie sprzętu. Zgubiłem niestety tę znaleziona bransoletkę, a już bym miał prezent dla żony 

Po intro obiad, ryż i trochę mięska. W drodze powrotnej trafiliśmy stado …. TAK DELFINÓW
Niektóre z małymi były. Skakały, podpływały do statku. Ze 30 ich było. Ale fart!!!!
W Sumie fantastyczne nurkowanie. Jestem pod wrażeniem, ale to zasługa Piotra. Ewelina dzisiaj fotki na intro robiła.

Po pworocie do hotelu spotkałem tróję Polaków siedzących w basenie dla dzieci. Łoją wóde ile się da. Jak leszk, kupuja od barmana ale tanio bo za 5$ plus dwa sprite. Płacą za to, co maja za darmo.

Facet zaplacił1400 zł za all, sam. Super okazja, o ile prawdę mówił
Ciągle o Turcji opowiada jak pięknie Bułgaria niezbyt bo stare hotele, jedynie Sozopol mu się podobał.

Teraz po kąpieli i pranku, ciuchy zabrałem planuje wypad do Old Market. Wieczorem może się uda mecz obejrzeć.

[ Dodano: 12-10-2016, 19:38 ]
pierwszy z serii filmików z wyjazdu

https://www.youtube.com/watch?v=i2mmt8sj7_g

jeśli ktoś ma ochotę zobaczyć

wielkie dzięki należą się Jozowi za zmontowanie gdyż mnie to przerasta

[ Dodano: 24-11-2016, 19:19 ]
komplet filmików z Dahabu i Sharm

zapraszam do oglądania

https://www.youtube.com/watch?v=i2mmt8sj7_g

https://www.youtube.com/w...tHZ06Gja4&t=86s

https://www.youtube.com/watch?v=JzmszrRY0Uw

https://www.youtube.com/watch?v=53mhKSlfAaY

[ Dodano: 02-12-2016, 20:38 ]
MałBa napisał/a:
Darek, jeśli chcesz indywidualnego podejścia do klienta, nurkowania w niwielkich grupach, elastyczności w wyborze miejsc nurkowych, czasu trwania nurkowania i godzin, to polecam Octopus World Dahab Diving Center, przez ścianę po lewej od Planet. Menager Emad jest skłonny do negocjacji warunków


Jaki mały ten świat, w tym roku mieszkałem u Emada, ale nurałem gdzie indziej


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group