Strona Główna FORUM-NURAS
Froum dla nurkujących i nie tylko ...

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy    KalendarzKalendarz
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
Pechowe polowanie.
Autor Wiadomość
Witia 

Stopień: średni
Kraj:
Poland

Wiek: 73
Dołączył: 31 Sty 2011
Posty: 4
Skąd: Iława
Wysłany: 19-02-2011, 15:40   Pechowe polowanie.

Pechowe polowanie


Płetwonurkowie topią się najczęściej nie pod wodą, ale będąc na powierzchni. Ta przewrotna i okrutna prawda miała się spełnić dzisiejszego popołudnia w swej jaskrawej formie...

Październikowe, wczesne popołudnie zdecydowanie pachniało już jesienią. Drzewa i krzewy pokryły się brązem, żółcią i czerwienią. Klucze ptaków szybujące ku słabnącemu słońcu, oznajmiały nadejście jesieni.

Mój dobry kolega od nurkowania, Henio, podjechał pod mój blok swoją Skodą i zatrąbił. Po załadowaniu do samochodu butli, skafandrów, pasów balastowych i innego sprzętu, ruszyliśmy w kierunku jeziora o nazwie Czarne. Jezioro to, oddalone około czterdziestu kilometrów od Oławy, jest średniej wielkości zbiornikiem w kształcie rogala i jest bardzo głębokie. Położone wśród lasów, charakteryzuje się dużą przezroczystością wody, co czyni je bardzo atrakcyjnym dla płetwonurków. Jezioro to znałem bardzo dobrze. Nurkowałem w nim od wielu lat, a z chwilą uzyskania karty łowiectwa podwodnego, polowałem także na ryby. Po jakimś czasie dołączył do mnie Henio, który właśnie tu stawiał swoje pierwsze kroki jako płetwonurek a potem także jako podwodny łowca.
Mój kolega był żonaty, miał dwie córki i pracował w firmie spedycyjnej z którą rozstał się niedawno przechodząc na rentę.
Henio był szczerym i oddanym kolegą i miał duże poczucie humoru. Poza mną miał wielu kumpli i był bardzo lubiany. Lubił też wypić. W jego Skodzie zawsze jeździła butelczyna Finlandii czy innego trunku. Tak na wszelki wypadek.

Tego dnia, od rana, wiał dość silny, nieprzyjemny północno-zachodni wiatr. Z rzadka, spomiędzy pędzących po niebie chmur wyglądało słońce.

Byłem jeszcze w pracy, gdy około południa zadzwonił Henio i zaproponował mi wspólną wyprawę na podwodne polowanie na węgorze. Nie wykazałem jednak entuzjazmu dla tej propozycji.

- Pojedźmy - nalegał. - Po ostatnich przymrozkach woda jest już sklarowana i będzie dobra widoczność. Czuję, że natrafimy na węgorze i zrobimy mały zapasik na święta.- Butle mam naładowane -dodał.

Chociaż butle mojego akwalungu były także pełne i zawsze byłem pierwszy na takie wyprawy, to tym razem jednak coś mnie wstrzymywało. Jakbym coś przeczuwał...

Ostatnio czułem się trochę przemęczony i podziębiony. Woda w jeziorach po przymrozkach była już wychłodzona a mój skafander był średniej grubości i choć doskonale sprawdzał się latem, to na jesienne wyprawy był już jednak nieodpowiedni.
Henio, jakby wyczuwając moje obawy zaproponował mi swoją starą rosyjską bermudkę. Bermudka, to cienki skafander bez kaptura z krótkimi nogawkami i rękawami.
- Założysz ją na swoją piankę i nie zmarzniesz - naciskał.
- Tak, ale będę opięty i nie będę mógł oddychać. Poza tym jest tak nieprzyjemnie. Wieje zimny wiatr i na jeziorze będzie duża fala.- Nie damy rady dopłynąć do naszego podwodnego cypla. To przecież około siedmiuset metrów, po drugiej stronie jeziora - broniłem się.

Widziałem, jak bardzo Henio był napalony na ten wyjazd i w końcu zgodziłem się.

Jechałem wciśnięty w siedzenie samochodu i oglądałem jesienne krajobrazy. Obaj milczeliśmy. Wybraliśmy się na to jezioro nie pierwszy raz w tym roku. Byliśmy tam już kilka razy latem. Dzisiejsze nurkowanie miało się bardzo różnić od poprzednich. Miało być znacznie trudniejsze z uwagi na zimną wodę o tej porze roku oraz plany przepłynięcia ze sprzętem na drugą stronę jeziora. To było rzeczywiście wyzwanie, które jak zawsze, bardzo mnie ekscytowało. Wspominałem moje samotne wyprawy. Im trudniejsze były warunki nurkowania, im bardziej dostawałem w kość, tym miałem zawsze większą satysfakcję po wyprawie.

-A jak będzie tym razem?- zadawałem sobie pytanie.

Potem przeniosłem się myślami nad jezioro i przerabiałem sobie w wyobraźni, krok po kroku, co i jak będziemy robili nad wodą a potem już w wodzie. W tak trudnym i niebezpiecznym sporcie, jak nurkowanie, każdy szczegół jest ważny i może decydować o sukcesie lub klęsce.

Zamierzaliśmy ubrać się w skafandry na brzegu, obciążyć pasami balastowymi, założyć akwalungi na plecy, wziąć kusze i nizałki na ryby i przepłynąć z tym wszystkim wpław, na drugą stronę jeziora. Tam, mieliśmy pływając z butlami przy dnie, poszukać skupiska węgorzy a następnie już bez butli, po cichu, na bezdechu - zapolować na nie.

W pewnej chwili Henio zaintonował "Lubię kiedy się zieleni". Stało się już niejako tradycją, że śpiewaliśmy tę melodyjną acz niezbyt muzycznie ambitną piosenkę podczas jazdy na wspólne wyprawy. Natychmiast dołączyłem do niego. Atmosfera w samochodzie nieco się ożywiła.

Po niecałej godzinie jazdy byliśmy na miejscu. Zjechaliśmy znaną nam drogą możliwie najbliżej brzegu by nie nosić naszych ciężarów zbyt daleko. Po ułożeniu całego ekwipunku na trawie, rozebraliśmy się, zamknęli ubrania w samochodzie i zaczęliśmy ubierać skafandry.
Na chwilę wyszło słońce. Było już nisko i rozjaśniło żółte drzewa na cyplu po drugiej stronie jeziora. Na jeziorze nie było widać żadnej łodzi. Falująca woda była ciemna i groźna.
Kątem oka zauważyłem, że Henio ma płetwy starego typu, mocowane jeszcze na paski nad piętą. W jednej płetwie pasek był krótszy i zaczepiony do płetwy tylko jednym końcem. Radziłem mu już kiedyś by zmienił płetwy na bardziej nowoczesne i bezpieczne, ale do tej pory nie udało mu się tego zrobić. Mój kolega przywiązywał zbyt małą wagę do swojego sprzętu.

- Uważaj na ten pasek, bo jak ci się odepnie na jeziorze, to stracisz płetwę. A na tej fali, to wolę nie myśleć... - powiedziałem.

Jako starszy i bardziej doświadczony nurek czułem się odpowiedzialny za kolegę. To uczucie towarzyszyło mi zawsze podczas naszych wspólnych wypraw.
Chociaż Henio był dobrym i sprawnym pływakiem, to utrata jednej płetwy przy pełnym obciążeniu i na dużej fali, stwarzały dla niego poważne zagrożenie.

Ubraliśmy skafandry, a ja na swój założyłem dodatkowo bermudkę. Miało być mi cieplej ale nie byłem z tego do końca zadowolony. Bermudka sprawiała, że byłem bardziej opięty i oddychało mi się dużo trudniej.

Weszliśmy do wody. Natychmiast poczułem jak zimna woda wciska się każdą szczeliną pod skafander. Po chwili, gdy się ogrzała, to przestała chłodzić ciało.

- To co Heniu. Popłyniemy na cypel. Ja zejdę wgłąb już z tego brzegu, zobaczę co tam się dzieje, potem wypłynę na powierzchnię i dołączę do ciebie. Uważaj na fale. Odkręć zawór abyś w razie czego miał czym oddychać - powiedziałem patrząc na kolegę.

Zszedłem pod wodę. Zrobiło się cicho i spokojnie. Nie było tu ani fali, ani wiatru. I ten wspaniały stan nieważkości. Usłyszałem znany mi szum powietrza przy wdechu i po chwili dźwięczny odgłos niezliczonych bąbli muskających moje ciało, ulatujących do góry. Lubiłem te odgłosy. Kojarzyłem je zawsze z wejściem w jakże piękny i ciekawy, podwodny świat.

W tym miejscu spad był duży i płynąłem niemal pionowo w dół. Wokół było z początku jasno-zielono, potem robiło się coraz ciemniej i brunatno. Widoczność wokoło była bardzo dobra.
Po jakimś czasie spad się skończył i ujrzałem płaskie i dość jasne dno. Byłem na ośmiu metrach głębokości. Miałem tu już pływalność ujemną i miękko osiadłem brzuchem na mulistym dnie. Rozejrzałem się dookoła. Kilka metrów dalej, tuż nad dnem zobaczyłem dwa niewielkie okonie. Opływały mnie szerokim łukiem.
Popłynąłem jeszcze kilkanaście metrów w kierunku środka jeziora, po czym, nie widząc dalszego sensu pływania w tym miejscu, zdecydowałem się wynurzyć i dołączyć na powierzchni do Henia.
Płynąc do góry, po chwili w odległości kilku metrów nad sobą, ujrzałem jasnoniebieskie, pomarszczone fale. Zawsze lubiłem ten widok spod wody, gdzie było tak cicho i spokojnie. Zdarzało się, że nurkowałem w czasie burzy. Błyski piorunów robiły niesamowite wrażenie, gdy na moment rozświetlały dookoła ten jakże inny od naszego, uroczy świat. Albo ulewa widziana spod wody w postaci tysięcy kropli usiłujących wedrzeć się wgłąb jej gładkiej, ołowianej powierzchni. Jakże inne, jakże piękne i głębokie były to doznania.

Wypłynąłem na powierzchnię jeziora. Natychmiast rozejrzałem się za Heniem. Był nieco z tyłu i ostro walczył z falami.
Odwróciłem się na plecy, wyjąłem ustnik fajki oddechowej i zacząłem płynąć na drugą stronę jeziora. Ciężkie, pełne sprężonego powietrza butle ciągnęły mnie nieco w dół. Zbliżyliśmy się do środka jeziora. Tu wiało silniej i bardziej bujało. Fala co chwilę zalewała mi twarz. Musiałem uważać aby nie zachłysnąć się wodą. Walcząc z falą i prądem wody, mocno pracowałem płetwami. Co jakiś czas zatrzymywałem się i odwracałem do tyłu, by sprawdzić, czy płynę w dobrym kierunku i by zobaczyć, gdzie jest kolega, ale nie mogłem go nigdzie dostrzec i zacząłem się już martwić.

Nie powiem, że czułem się komfortowo w tych warunkach. Każdy z nas był zdany tylko na siebie.Teraz nie było już jednak odwrotu. Musieliśmy obaj dopłynąć do drugiego brzegu. Gdybyśmy nie dali rady, to groziła nam śmierć. Wtedy po raz kolejny zdałem sobie sprawę z tego, że siły natury są potężne i bezwzględne. My zaś wobec nich - nic nie znaczący i bardzo mali. Zacząłem po trosze żałować decyzji o wyjeździe.
Byłem już w podobnej sytuacji wielokrotnie podczas moich samotnych nurkowań. Czasem musiałem wracać do brzegu i to na długim dystansie, płynąc jedną nogą, z drugą unieruchomioną w bolesnym skurczu. Zdarzało się jesienią, że po nurkowaniu i silnym wychłodzeniu, skurcz łapał mnie w obie nogi. Wtedy nie było żartów i nie byłem już tak pewny siebie. Zawsze jednak udało mi się wrócić. A jak będzie tym razem? Czy nie zdarzy się coś nieprzewidzianego? Miałem coraz więcej obaw.

Jak każdy ciężki wysiłek, tak i ten zdawał się nie mieć końca. Po blisko pół godzinie dopłynąłem w końcu do trzciny na cyplu. Prawie całkowicie zanurzony, stanąłem na dnie tyłem do brzegu, uniosłem maskę i zacząłem wyglądać kolegi.
Po dłuższej chwili zauważyłem ciemny kaptur jego skafandra w odległości około trzydziestu metrów na wodzie i odetchnąłem z ulgą. Jednak coś mnie tknęło, coś było z Heniem nie tak. Dostrzegłem, że płynął on z trudem, na boku i zdawał się być zbytnio zanurzony.

Nie zastanawiając się ani chwili dłużej opuściłem maskę, wziąłem rurkę do ust i popłynąłem w kierunku kolegi. Gdy zbliżyłem się do niego, zauważyłem, że płynął on tylko na jednej płetwie zaś drugą, z luźnym, odpiętym paskiem trzymał w ręce. Był bardzo zmęczony.

Wówczas, stało się najgorsze, co się mogło stać w tej chwili, bo spadła mu z nogi druga płetwa i zataczając koło popłynęła w dół. Dla obciążonego płetwonurka utrata obydwu płetw na jeziorze i przy dużej fali zawsze oznacza nieszczęście.

Henio wypuścił z ręki kuszę oraz płetwę i gwałtownymi ruchami rąk i nóg usiłował utrzymać się na powierzchni. Pomimo to, zbyt obciążony, zalewany przez fale, zaczął tonąć. Błyskawicznie podpłynąłem do niego od tyłu i podtrzymując go próbowałem podać mu ustnik akwalungu. Było już jednak za późno. Fala zalała mu twarz i zachłysnął się wodą. Zaczął kaszleć. Prawie, że się dusił.
Pracowałem mocno płetwami by utrzymać nas obydwu na powierzchni. Po chwili poczułem, że powoli tracę siły i zaczyna mi brakować tchu, że długo tak nie wytrzymam.

Pas !!!- krzyknąłem głośno. - Odepnij pas !!!

Henio był już jednak półprzytomny. Nie był w stanie odpiąć swojego pasa balastowego. Zaczął wydawać głośny, gardłowy i okropny krzyk.

Byłem przerażony. Sytuacja stała się niezwykle dramatyczna i zacząłem spodziewać się najgorszego. Byliśmy zdani tylko na siebie, a właściwie - tylko na mnie.
W tym momencie puściłem Henia, opłynąłem i zanurzyłem się, by samemu odpiąć mu pas. Na szczęście, udało mi się to już za pierwszym razem. Widziałem, jak pas z ciężkimi ołowianymi ciężarami zsunął się po jego nodze i zniknął w głębinie.
Pozbawiony balastu, przechylony na bok, Henio wykrztusił wodę i powoli dochodził do siebie. Po chwili zaczął wolno i niezdarnie płynąć w kierunku brzegu.
Wynurzyłem się na powierzchnię. W tym momencie zaczęły migotać mi gwiazdy przed oczami i poczułem, że brakuje mi powietrza. Pomimo, że byłem na powierzchni i mogłem oddychać, poczułem, że zaczynam się dusić. Teraz mnie groziło omdlenie.

Utrzymywanie nas obydwu i to solidnie obciążonych na falach i przeżywany stres, kosztowały mnie zbyt dużo wysiłku. Pojawił się głęboki deficyt tlenowy. Byłem opięty dwoma ciasnymi skafandrami, a to bardzo utrudniało mi oddech.

Odruchowo odpiąłem swój pas balastowy, który natychmiast poszedł na dno. Byłem już znacznie lżejszy. Położyłem się na wodzie twarzą do góry by ograniczyć wysiłek do minimum. Lekko wachlowałem płetwami i rękoma aby tylko utrzymać pozycję leżącą. Wiedziałem, że liczyły się najbliższe sekundy. Zamknąłem oczy i głęboko wciągałem powietrze. Znalazłem się na krawędzi i byłem tego w pełni świadomy.

Dopiero po dłuższej chwili odzyskałem oddech i poczułem się znacznie lepiej.

Henio, nienaturalnie przechylony przez akwalung na bok, niczym ranny ptak, dopływał do trzciny. Powoli, ja także, popłynąłem do brzegu.

Wiedziałem, że jesteśmy już bezpieczni.

Zdjęliśmy akwalungi, zostawiliśmy je w wodzie i wypełzliśmy na brzeg. Przez dłuższą chwilę leżeliśmy w jakichś chaszczach i milczeliśmy. Odpoczywaliśmy. Nasze myśli krążyły wokół zdarzenia sprzed chwili. Obaj wiedzieliśmy, że byliśmy o krok od śmierci.

Raptem wydało mi się, że woda jest ciepła i piękna, a nie - zimna i szara, niebo-cudowne, a nie - groźne i ołowiane, a życie - wspaniałe i kolorowe.

-Wiesz, nie dałbym sobie rady sam - rzekł Henio w pewnym momencie. - Ale gdybyś mi nie pomógł, to musiałbyś sobie radzić z dwiema kobietami - swoją i moją. A moja jest diabelnie wymagająca...Wiesz, co mam na myśli...- koledze najwyraźniej powracał dobry humor. - Nie mam jednak pojęcia, dlaczego utopiłeś swój pas balastowy kiedy było już po wszystkim?- dodał zaciekawiony.

-Bo nie chciałem, żebyś to ty musiał sobie radzić z dwiema kobietami - odparłem ze śmiechem.
 
 
grzegorz 



Stopień: instruktor IANTD
Kraj:
Poland

Wiek: 56
Dołączył: 22 Sty 2002
Posty: 1294
Skąd: Poznań
Wysłany: 19-02-2011, 20:14   

musisz popracować nad stylem, fantastyka to nie jest twój ulubiony gatunek, jak wymyslasz to niestety musisz nabyć wiedzy o tym o czym piszesz, a poza tym......mogliście wypic tę flaszkę Finlandii przed, to obyłoby się bez kłopotów, Heniu na pewno dał by radę:)
 
 
gringo 


Stopień: AD Deco Vision, mkVI
Kraj:
Poland

Dołączył: 27 Cze 2010
Posty: 572
Skąd: Warszawa
Wysłany: 19-02-2011, 20:18   

Ja sie zastanawialem ile zescie tego olowiu zapakowali na siebie, ze po utracie pletw ciagnelo Henia w dol i napierw bym pomyslal o napompowaniu workow wypornosiowych na maksa zanim bym zaczal cos zrzucac - no i po co nurek ma rece - ja jak potrzebuje to ich do plywania uzywam?!
 
 
 
domin 


Stopień: owd-padi ean-tdi kłp
Kraj:
Poland

Wiek: 40
Dołączył: 20 Mar 2008
Posty: 68
Skąd: podradomskie bagna
Wysłany: 19-02-2011, 21:23   

nie bylo takie straszne to opowiadanie,troszke moze przynudzasz ale nawet sie przeczytalo.

dwie uwagi-dlaczego nie napompowaliscie kamizelek,czy poprostu nuraliscie w samych uprzezach.bo jesli nurkowaliscie w samych uprzezach to was rozumiem bo mialem kiedys identyko sytuacje,tylko trzeba bylo napisac ze nuraliscie bez bo takto brzmi bez sensu

ale druga sprawa.nikt ci nie uwierzy ze miales obczaic wegorze ze scuba a zapolowac free.
poprostu klusownik jestes
 
 
yankes76 


Stopień: 2
Kraj:
Poland

Wiek: 47
Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 42
Skąd: Fordon
Wysłany: 20-02-2011, 09:26   

mi się podobało i fajnie czytało.. pozdro
 
 
HAJOWATHA 


Stopień: Jeszcze żyję
Kraj:
Poland

Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 165
Skąd: Katowice
Wysłany: 20-02-2011, 10:28   

Dzięki za opowiadanie. Fajnie się czytało.
Gringo, Domin - kolega tu nie napisał kiedy ta przygoda się działa.
Wiecie w zamierzchłych czasach jakieś 15-20 lat temu nie było czegoś takiego jak worek wypornościowy.
Nurkował się w samej piance i zestawie kajman. A głębokości rzędu 20 - 30m to był kosmos.
To wtedy powstawały takie cudowne umiejętności jak nawigacja, bo jak się pomyliłeś i wyszło wynurzyć się na środku jeziora to musiałeś z płetwy bez jacketu dawać do brzegu na samych płetwach.
To dlatego w CMAS i LOK były takie zaliczenia na stopnie jak przepłynięcie 500, 1000 albo 1500m w sprzęcie nurkowym w godzinę po powierzchni.
Teraz nurkowanie to całkiem inna bajka.
 
 
Witia 

Stopień: średni
Kraj:
Poland

Wiek: 73
Dołączył: 31 Sty 2011
Posty: 4
Skąd: Iława
Wysłany: 20-02-2011, 11:03   

HAJOWATHA napisał/a:
Dzięki za opowiadanie. Fajnie się czytało.
Gringo, Domin - kolega tu nie napisał kiedy ta przygoda się działa.
Wiecie w zamierzchłych czasach jakieś 15-20 lat temu nie było czegoś takiego jak worek wypornościowy.
Nurkował się w samej piance i zestawie kajman. A głębokości rzędu 20 - 30m to był kosmos.
To wtedy powstawały takie cudowne umiejętności jak nawigacja, bo jak się pomyliłeś i wyszło wynurzyć się na środku jeziora to musiałeś z płetwy bez jacketu dawać do brzegu na samych płetwach.
To dlatego w CMAS i LOK były takie zaliczenia na stopnie jak przepłynięcie 500, 1000 albo 1500m w sprzęcie nurkowym w godzinę po powierzchni.
Teraz nurkowanie to całkiem inna bajka.

Dziękuję. To rzeczowa i trafna uwaga. Rzeczywiście działo się to dawno temu a wtedy nurkowało się zupełnie inaczej niż teraz. Ani ja, ani kolega nie mieliśmy jacketów. On pływał w kajmanie, ja zaś w ukrainie. Pozdrawiam.
 
 
gringo 


Stopień: AD Deco Vision, mkVI
Kraj:
Poland

Dołączył: 27 Cze 2010
Posty: 572
Skąd: Warszawa
Wysłany: 20-02-2011, 14:57   

:) mlody jestem - nie pamietam czasow o ktorych piszecie :)
 
 
 
Syrenka_013 



Stopień: NAUI/DAN/EFR instr.
Kraj:
Poland

Dołączyła: 04 Sty 2008
Posty: 773
Skąd: Warszawa
Wysłany: 20-02-2011, 16:27   

opowiadanie sympatyczne i mam nadzieje, ze calkowicie zmyslone
autor uzywszy swojej fantazji napisal to "ku przestrodze", prawda?
 
 
Marek Majas 

Stopień: KDP/CMAS M2
Kraj:
Poland

Wiek: 53
Dołączył: 25 Lis 2006
Posty: 170
Skąd: Opole
Wysłany: 20-02-2011, 19:06   

brak tylko komentarza "strugala" ;)
 
 
 
czarnny7 


Kraj:
Poland

Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 51
Skąd: Poznań
Wysłany: 20-02-2011, 19:48   

Witia napisał/a:
Rzeczywiście działo się to dawno temu a wtedy nurkowało się zupełnie inaczej niż teraz. Ani ja, ani kolega nie mieliśmy jacketów. On pływał w kajmanie, ja zaś w ukrainie. Pozdrawiam.


aha... ? czyli kajman i nowoczesne płetwy (co to wogóle jest nowoczesna płetwa :))

Witia napisał/a:
że Henio ma płetwy starego typu,
Witia napisał/a:
Radziłem mu już kiedyś by zmienił płetwy na bardziej nowoczesne


przyjmując że firmy spedycyjne powstały po 90 roku ... t o to poniżej

Witia napisał/a:
pracował w firmie spedycyjnej z którą rozstał się niedawno przechodząc na rentę

jakoś nie trzyma się kupy
Witia napisał/a:
W jego Skodzie zawsze jeździła butelczyna Finlandii czy innego trunku


to Finlandia to jeszcze późniejszy czas
"Finlandia Vodka Worldwide Ltd. produkuje napoje alkoholowe koncentrując się na wódkę. Wódka jest dostępny w smakach, takich jak Finlandia Cranberry i Finlandia Lime. Firma została założona w 1994 roku i ma siedzibę w Helsinkach w Finlandii. Finlandia Vodka Worldwide Ltd. działa jako spółka Brown-Forman Corporation.

ale za młody jestem by pamiętać ... kiedy wchodził ten nowoczesny sprzęt a do kiedy nurkowało się na kajmanach... :)
 
 
Nuroslaw
[Usunięty]

Wysłany: 20-02-2011, 20:13   

HAJOWATHA napisał/a:
Dzięki za opowiadanie. Fajnie się czytało.
Gringo, Domin - kolega tu nie napisał kiedy ta przygoda się działa.
Wiecie w zamierzchłych czasach jakieś 15-20 lat temu nie było czegoś takiego jak worek wypornościowy.
Nurkował się w samej piance i zestawie kajman. A głębokości rzędu 20 - 30m to był kosmos.


Nie masz pojęcia o czym piszesz. 20 lat temu były już jackety. Przed jacketami były słynne KRW zakladane z przodu, w nurkowaniu wykrzystywane od lat 60-tych. Choć w Polsce dosć rzadkie, jak i wiele innego sprzętu,
A nurkowało się na powietrzu spokojnie do 50m, a niektórzy nawet głebiej. A pływanie na odległość - cóż nurek musiał mieć kondycję, a bez jakcetu pływa się lżej, tak gwoli scisłości.

A co do samego opowiadania - dużo nieścisłosci. Polowanie z butlą - karalne, wyciąganie węgorzy z nor - karalne.....,

Ja jeszcze w swoim garazu posiadam zestaw płyta stalowa, twinset, maska pełnotwarzowa - czyli WOZDUCH (takie wolne tłumaczenie ) - bardzo archaiczny sprzęt, dotego płetwy Akwanawt. Nie mam natomiast tych desek ze Stomilu :)
Ostatnio zmieniony przez Nuroslaw 20-02-2011, 20:25, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
adriano210 



Stopień: cft,owd,aowd,pzw,pgr
Kraj:
Ireland

Wiek: 42
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 684
Skąd: dublin
Wysłany: 20-02-2011, 20:55   

na węgorzą i na apeksa tylko agregacik
 
 
 
domin 


Stopień: owd-padi ean-tdi kłp
Kraj:
Poland

Wiek: 40
Dołączył: 20 Mar 2008
Posty: 68
Skąd: podradomskie bagna
Wysłany: 20-02-2011, 21:26   

HAJOWATHA napisał/a:
Dzięki za opowiadanie. Fajnie się czytało.
Gringo, Domin - kolega tu nie napisał kiedy ta przygoda się działa.
Wiecie w zamierzchłych czasach jakieś 15-20 lat temu nie było czegoś takiego jak worek wypornościowy.
Nurkował się w samej piance i zestawie kajman. A głębokości rzędu 20 - 30m to był kosmos.
To wtedy powstawały takie cudowne umiejętności jak nawigacja, bo jak się pomyliłeś i wyszło wynurzyć się na środku jeziora to musiałeś z płetwy bez jacketu dawać do brzegu na samych płetwach.
To dlatego w CMAS i LOK były takie zaliczenia na stopnie jak przepłynięcie 500, 1000 albo 1500m w sprzęcie nurkowym w godzinę po powierzchni.
Teraz nurkowanie to całkiem inna bajka.


przeciez ja nie neguje ze bez kamizelki nurkowal bo i mi sie zdarzylo pare razy mimo ze mlody jestem.
ale nie polecam wlasnie ze wzgledow o jakich pisal autor opowiadania.
 
 
jaros4 



Stopień: Rugby-Oświęcim
Kraj:
Jamaica

Wiek: 55
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 1787
Skąd: oswiecim
Wysłany: 20-02-2011, 23:54   

wlasnie na "planete"leci stary film jackuesa cousteau,jak to sie drzewiej nurkowalo.nie widze u zadnego z nurkow jakiegokolwiek urzadzenia wypornosciowego.
nie ulega watpliwosci ze dawniej trzeba bylo miec krzepe by nurkowac.nie to co dzis.sami eksperci.
ps.niech sie ucza jak sie powinno krecic filmy podwodne,by widzom nie kleily sie oczy po 3min projekcji.
ps.to opowiadanie to jedyny post w tej kategorii ktory dalem rade przeczytac w calosci.
 
 
atego815 


Stopień: AOWD
Kraj:
Poland

Wiek: 58
Dołączył: 01 Paź 2009
Posty: 143
Skąd: Pszczólki k/Gdanska
Wysłany: 21-02-2011, 07:25   

Witia, na Dive Treku jest dział przypadki nurkowe...Myślę że gdybyś to skrócił, wyciągnął esencję, to też warto to tam wrzucić jako przestroga przed lekceważeniem nawet drobnych niesprawności sprzętu... ;OK;
 
 
 
Syrenka_013 



Stopień: NAUI/DAN/EFR instr.
Kraj:
Poland

Dołączyła: 04 Sty 2008
Posty: 773
Skąd: Warszawa
Wysłany: 24-02-2011, 10:01   

atego815 napisał/a:
Witia, na Dive Treku jest dział przypadki nurkowe...Myślę że gdybyś to skrócił, wyciągnął esencję, to też warto to tam wrzucić jako przestroga przed lekceważeniem nawet drobnych niesprawności sprzętu... ;OK;


a przede wszystkim jako lekcewazenie wszelkich zasad bezpieczenstwa, bo sprzet to zdecydowanie na drugim miejscu.... :zdz:
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Dodaj do: Wypowiedź dla Wykop  Wypowiedź dla Facebook  Wypowiedź dla Wyczaj.to  Wypowiedź dla Gwar  Wypowiedź dla Delicious  Wypowiedź dla Digg  Wypowiedź dla Furl  Wypowiedź dla Google  Wypowiedź dla Magnolia  Wypowiedź dla Reddit  Wypowiedź dla Simpy  Wypowiedź dla Slashdot  Wypowiedź dla Technorati  Wypowiedź dla YahooMyWeb
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Administrator FORUM-NURAS uprzejmie informuje, że nie ponosi odpowiedzialności i w żaden sposób nie ingeruje w treść wypowiedzi
umieszczanych przez użytkowników na Forum. Zastrzega sobie jedynie prawo do usuwania i edytowania, w ciągu 24
godzin, postów o treści reklamowej, sprzecznej z prawem, wzywających do nienawiści rasowej, wyznaniowej, etnicznej
czy tez propagujących przemoc oraz treści powszechnie uznanych za naganne moralnie, społecznie niewłaściwe i naruszających zasady regulaminu.
Przypominam, że osoby zamieszczające opinie, o których mowa powyżej, mogą ponieść za ich treść odpowiedzialność karną lub cywilną.

Serwis wykorzystuje pliki cookies, które są zapisywane na Twoim komputerze. Technologia ta jest wykorzystywana w celach funkcjonalnych, statystycznych i reklamowych.
Pozwala nam określać zachowania użytkowników na stronie, dostarczać im odpowiednie treści oraz reklamy, a także ułatwia korzystanie z serwisu, np. poprzez funkcję automatycznego logowania.
Korzystanie z serwisu Forum-Nuras przy włączonej obsłudze plików cookies jest przez nas traktowane, jako wyrażenie zgody na zapisywanie ich w pamięci urządzenia, z którego korzystasz.
Jeżeli się na to nie zgadzasz, możesz w każdej chwili zmienić ustawienia swojej przeglądarki.
Przeczytaj, jak wyłączyć pliki cookie i nie tylko
FORUM-NURAS topic RSS feed